Ustrzyki Dolne
poniedziałek, 17 grudnia 2018

Listy do redakcji - Gryfskand jedzie „na rympał”

Listy do redakcji - Gryfskand jedzie „na rympał”<br/>fot. Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze
fot. Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze

W świątecznym numerze Gazety Bieszczadzkiej ukazał się wywiad z członkami zarządy firmy Gryfskand, która planuje budowę w Ustrzykach Dolnych fabryki węgla drzewnego. Przeczytałem go ze smutkiem, ponieważ potwierdza moje przypuszczenia: albo ten inwestor nie ma najmniejszego pojęcia, jak pozyskać przychylność mieszkańców co do swoich planów, albo po prostu kompletnie mu nie zależy. Albo, co najgorsze: sam wie, że i tak opinia publiczna nigdy nie zaakceptuje budowy fabryki, więc prze do przodu metodą faktów dokonanych.

Zamiar budowy budzi wiele wątpliwości, główna to obawy mieszkańców związane z zanieczyszczeniem powietrza. Inne dotyczą hałasu, który będzie generowany przez 24 godziny na dobę (zakład ma pracować w ruchu ciągłym) oraz wzmożonego ruchu ciężarówek z drewnem i gotowymi produktami (kilka tysięcy samochodów rocznie) Lektura tzw. Karty Informacyjnej Projektu nie pozostawia wątpliwości: będzie to duża fabryka, z kilkoma źródłami emisji związków siarki, ołowiu oraz benzenu. Dwa ponad 10-metrowe kominy mają się wpisać na stałe w pejzaż stolicy „zielonych Bieszczad”.

Kuriozalne w Karcie jest określenie bieżącego stanu jakości powietrza na podstawie… średnich danych ze stacji w Lesku. Gdzie Rzym, a gdzie Krym, panowie! Takich przykładów lekceważącego podejścia do warunków tu, konkretnie w Ustrzykach jest wiele. Ale mieszkańcy wspierani przez organizacje pozarządowe i niezależnych ekspertów przyjrzą się dokładnie wszystkim zapisom Raportu Oddziaływania na Środowisko i na pewno nie odpuszczą.

Nie ma miejsca w krótkim tekście na odniesienie się do wszystkich tych zagadnień. Ale jest rzecz, o której przede wszystkim chciałbym wspomnieć, i która najbardziej uderza w postępowaniu inwestora: arogancja. Tak, wielka arogancja szwedzkich inwestorów, którzy nie budują takich zakładów w swoim kraju (bo tam już węgla drzewnego się nie produkuje) ale uważają, że jest jeszcze pora na takie inwestycje w Polsce i na Ukrainie. I dopiero teraz, po zamieszaniu, które zaczyna się rozkręcać wokół tej sprawy, prezesi Gryfskandu uznali za właściwe zabranie głosu udzielając autoryzowanego wywiadu. Ale czy w Szwecji jest do pomyślenia, żeby inwestor planujący fabrykę takiej wielkości nie odbył żadnego spotkania z lokalną społecznością zanim wkopie pierwszą łopatę na placu budowy? Czy jest możliwe, żeby dokonywano prac rozbiórkowych i skupywano surowiec, przed wmurowaniem pierwszej cegły?

Tak się nie robi! Może na mapie Ustrzyki Dolne wyglądają jak mały punkt wciśnięty w narożnik na mapie Polski. Może z daleka wygląda, że ten punkcik zamieszkują osoby, które nie umieją się bronić przed zniszczeniem krajobrazu swojej małej ojczyzny. Ale tak nie jest. Jak mówi szwedzkie powiedzenie „Bakom berget finns också folk!”, czyli „za górami też mieszkają ludzie”.

Jeszcze inna rzeczą, o której warto wspomnieć, jest postępowanie w tej sprawie burmistrza Ustrzyk Dolnych i popierającego go zaplecza politycznego. W ciągu całej kampanii wyborczej nie wspomniał on ani razu o projektowanej fabryce. Natomiast zaraz po wyborach, postępowanie dziwnym trafem ruszyło z kopyta: w dniu 30 października wydano postanowienie o wymaganym zakresie Raportu Oddziaływania na Środowisko, z 7 dniowym (!) terminem na wnoszenie uwag. Niestety, wszystko wskazuje, że data publikacji nie została wybrana przypadkowo: to idealny dzień do publikacji dla kogoś, kto miałby coś do ukrycia: tuż przed długim weekendem, przy nieobecności radnych, żeby nikt nie zorientował się i nie zdążył zareagować. No, i…. udało się! Oczywiście, nikt nie będzie w stanie podważyć zgodności takiego postępowania z literą prawa; ale na pewno nie z jego duchem! Trudno dziwić się mieszkańcom, że uważają postępowanie burmistrza jako wysoce podejrzane.

Inny ciekawy aspekt sprawy, to skąd i jaki surowiec miałby być dostarczany do fabryki?

W tych dniach z inicjatywy Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze poseł Robert Majka złożył w tej sprawie interpelację (nawiasem mówiąc, to jego pierwsza interpelacja, ponieważ objął mandat z Podkarpacia po Wojciechu Bakunie). Wiadomo, że 80 tys. metrów sześciennych to 20% produkcji całej RDLP Krosno, a jeśli weźmiemy pod uwagę drewno liściaste, na pewno więcej. To, wbrew zapewnieniom Gryfskandu, jest bardzo dużo. Na jakich zasadach firma chce kupować drewno od nadleśnictw karpackich? Oficjalnie system sprzedaży drewna premiuje tych odbiorców, którzy mogą się wykazać historią zakupów, a pula przeznaczona do „wolnej sprzedaży” jest ograniczona. Dla przeciętnego polskiego przedsiębiorcy, będącego dla przykładu właścicielem tartaku średniej wielkości, kilkukrotne zwiększenie zakupów surowca w krótkim czasie jest praktycznie niemożliwe. Ale okazuje się, że dla nowej firmy z obcym kapitałem to chyba żaden problem. Czyżby zawarto jakiś układ z RDLP Krosno, o którym nie wiemy? Będziemy czekać z niecierpliwością na odpowiedź Ministra Środowiska.
Pełen tekst interpelacji dostępny na stronie Sejmu tutaj: http://www.sejm.gov.pl/Sejm8.nsf/InterpelacjaTresc.xsp?key=B7FJYA

Na koniec wisienka na torcie: Na stronie internetowej Gryfskandu możemy przeczytać odniesienia do certyfikatu FSC na surowiec używany do produkcji. Zdania są sformułowane dość mętnie, czytamy mi.in, że „drewno z certyfikatem FSC® jest odnawialnym źródłem energii, i na przestrzeni lat nauczyliśmy się, jak efektywnie wykorzystywać tę energię”; ale czy znaczy to, że surowiec używany przez Gryfskand ma certyfikat FSC, czy go nie ma? Tego ze strony się nie dowiemy, aczkolwiek w innym miejscu możemy przeczytać, że „drewno z FSC jest podstawowym źródłem energii Gryfskandu”. Z drugiej strony, we wspomnianym wywiadzie prezesi mówią, że „drewno będzie nabywane od RDLP w Krośnie”. A czy wiecie Panowie, że ta Dyrekcja takiego certyfikatu nie ma (jako jedyna, oprócz nadleśnictw białowieskich) i prawdopodobnie długo mieć nie będzie? A jeśli drewno będzie stąd, z Bieszczad lub z Pogórza Przemyskiego, to ciekawe jak na to będą się zapatrywać Wasi brytyjscy i skandynawscy klienci, wrażliwi na ekologiczne aspekty dokonywanych zakupów? Czy certyfikat niższej klasy, jakim jest bez wątpienia PEFC, kogokolwiek przekona?
Panowie Broemer! (bo to wy jesteście właścicielami i osobami faktycznie kierującymi firmą): Wstrzymajcie się z działaniami, dopóki nie odpowiecie na nasze pytania. Mam nadzieję, że nasz głos dotrze do waszego biura w Malmoe przy ulicy Västergatan 22. Ale w związku z tym, że jest to tylko skrzynka pocztowa pod adresem, gdzie mieści się jeszcze 70 firm, to może lepiej dotrze wprost: do willi w ekskluzywnej dzielnicy Limhamn, z pięknym widokiem na most nad cieśniną Sund. Oczywiście, nieprzesłoniętym dymami z żadnych kominów….

 

 

autor: Dr Antoni Kostka, pracuje na rzecz Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze


powiązane artykuły: