Ustrzyki Dolne
czwartek, 28 października 2021

Migranci spod granicy polsko-białoruskiej na zielonej granicy. To

Migranci spod granicy polsko-białoruskiej na zielonej granicy. To <br/>fot. AB
fot. AB

W związku z uszczelnieniem polsko-białoruskiej granicy coraz więcej mówi się o presji migracyjnej na zielonej granicy z Ukrainą. Sprawdziliśmy, jak może rozwinąć się sytuacja.

Od 2 września w przygranicznym pasie z Białorusią obowiązuje stan wyjątkowy. Obejmuje on 183 miejscowości. Rząd uzasadnia konieczność utrzymywania stanu wyjątkowego sytuacją na granicy z Białorusią, gdzie reżim Alaksandra Łukaszenki prowadzi "wojnę hybrydową". 

Jeśli granica polsko-białoruska zostanie uszczelniona solidnie, to na pewno ci ludzie będą próbować przedostać się do Polski innymi szlakami. Liczymy się z tym, więc prowadzimy patrole i zabezpieczamy granicę wszystkimi środkami, którymi dysponujemy na tę chwilę. - mówi nam Bogusław Ślazyk, kierownik zespołu Straży Granicznej w Ustrzykach Górnych.

Gdy Kamisa przechodziła przez połoniny padało od tygodnia. Jej córki ubrane były w letnie sukienki.

Jeszcze dziesięć lat temu było tak. Szmugiel ludzi i kontrabanda papierosów. Powstrzymywanie nielegalnego przemytu było głównym zadaniem bieszczadzkich strażników granicznych. Przez ukraińską granicę do Polski masowo przerzucane były młode dziewczyny, głównie Azjatki. Część z nich miała przy sobie profesjonalne albumy ze zdjęciami. Były też nastolatki, często nieświadome, że zostały sprowadzone, by trafić do domu publicznego.

Rocznie strażnicy rozpracowywali po kilka zorganizowanych grup, które na pontonach przemycały ukraińskie papierosy i alkohol. Towar dostarczany był do umówionego punktu w lesie skąd zabierali go młodzi chłopcy, mieszkańcy okolicznych wsi. To oni znali najlepiej teren i wiedzieli, jak unikać patroli. Często były to dzieciaki pochodzące z patologicznych rodzin lub młodzi zadłużeni, którzy liczyli na szybki zarobek.

Historie imigrantów, którzy indywidualnie docierali do Polski zdarzały się rzadko, ale często kończyły tragicznie. W 2007 roku Czeczenka Kamisa przekroczyła nielegalnie granicę w okolicach Przełęczy Użockiej. Razem z nią szły jej dzieci: 13-letnia Xaea, 10-letnia Ceda, sześcioletnia Elina i dwuletni Mahomet. W Bieszczadach padało wtedy od tygodnia, a temperatura w wyższych partiach gór spadła do trzech stopni Celsjusza. W takich warunkach Kamisa przedzierała się z dziećmi przez lasy pogranicza, gdzie błądzili prawie cztery doby. Dziewczynki ubrane były w letnie sukienki. Tę wędrówkę poza matką przeżył tylko Mahomet.

Rośnie liczba imigrantów na zielonej granicy

W ostatnich latach przez granicę przechodziło coraz więcej imigrantów z Bliskiego Wschodu. Najczęściej ukryci w naczepach samochodów ciężarowych wracających z towarem szlakiem bałkańskim. Uciekają na Zachód przed wojną, głodem lub na skutek zmian klimatycznych. To nadaje pracy strażników zupełnie inny, niż w przypadku przemytu, charakter.
W tym roku funkcjonariusze Bieszczadzkiego Oddziału SG na granicy z Ukrainą zatrzymali ponad 120 nielegalnych imigrantów w pierwszym półroczu. Dominują obywatele Turcji, Afganistanu, Somalii i Indii. W analogicznym okresie ubiegłego roku do końca września zatrzymano 56 nielegalnych imigrantów. Dla porównania w całym 2020 roku, na podkarpackim odcinku granicy państwowej strażnicy odnotowali 49 zdarzeń dotyczących stricte nielegalnych przekroczeń z zamiarem migracyjnym, a w 2019 r. 37 takich zdarzeń.

W naszej jednostce obserwujemy, że liczba prób nielegalnych przekroczeń granicy stopniowo zwiększa się. Sytuacja jest przez nas monitorowana. To są grupy zorganizowane liczące po kilka, kilkanaście osób. Po stronie ukraińskiej działają przemytnicy, którzy pobierają pieniądze od imigrantów w zamian za przewiezienie ich na Zachód. To są bardzo dobrze zorganizowane grupy przestępcze. Zabierają cudzoziemców i przerzucają ich zieloną granicą do Polski. Stąd próbuje się wywieźć cudzoziemców w głąb naszego kraju i dalej do Austrii czy Niemiec. - opisuje Bogusław Ślazyk - starszy chorąży sztabowy, kierownik zespołu Straży Granicznej w Ustrzykach Górnych.


Bogusław Ślazyk Grzegorz Zajchowski

Kilka tysięcy za "podróż na zachód"

Cena za "podróż na zachód" to zazwyczaj kilka tysięcy dolarów. Bywa, że przewodnik nawet nie próbuje przewieźć grupy poza Ukrainę. Porzuca ich w drodze do zielonej granicy. Wskazuje grupie ręką kierunek i znika. Na odchodne mówi, że za lasem są już Niemcy. Kamisa z Czeczenii również miała dotrzeć do męża pracującego w Szwecji, dotarła do Lwowa, tam znalazła trzech Ukraińców, którzy mieli ją i czwórkę jej dzieci przeprowadzić na Słowację. Za 2200 dolarów. Doprowadzili do słupka granicznego Rzeczpospolitej i zniknęli.

Kontrolowany przez Bieszczadzki Oddział Straży Granicznej w Ustrzykach odcinek granicy z Ukrainą jest najtrudniejszy na całej ścianie wschodniej. To teren mocno górzysty, gęsto zalesiony, poprzecinany wąwozami, potokami i Sanem. Ten teren jest przez ludzi lekceważony. Góry nie mają charakteru alpejskiego, ale potrafią być bardzo wymagające. Załamania pogody pojawiają się najczęściej w okresie jesiennym i zimowym. Zdarza się nawet wiosną przy silnym wietrze i mocnych opadach śniegu bardzo łatwo zabłądzić. Nie jest proste namierzenie tych ludzi w tak trudnym terenie. Zajmuje nam to często wiele godzin - mówi Kamil Krechlik szef szkolenia grupy bieszczadzkiej GOPR.


Kamil Krechlik Grzegorz Zajchowski

Strażnicy graniczni wspominają, że nie tak dawno stracili w górach koleżankę z pracy. Przez załamanie pogody zabłądziła na szlaku, który znała bardzo dobrze. Mimo szerokiej akcji ratunkowej znaleziono ją dopiero po dwóch dniach.

''Jeśli przez te połoniny zimą będą szli ludzie, to będziemy świadkami tragicznego spektaklu śmierci"

Ta umiejętność może okazać się niedługo bardzo potrzebna. Komendant Główny Straży Granicznej pod koniec września na posiedzeniu sejmowej komisji MSWiA przekazał, że służby monitorują również sytuację migracyjną na granicy z Ukrainą.

Ten kierunek musimy brać pod uwagę, zwłaszcza granicę białorusko-ukraińską, a później przerzucanie na nasz odcinek, czyli polsko-ukraiński. Przyglądamy się temu, jesteśmy w kontakcie, mamy również oficera łącznikowego po stronie ukraińskiej - powiedział gen. dyw. SG Tomasz Praga.

Mur w Bieszczadach? "Ta granica nigdy nie była szczelna"

Jeden z bieszczadzkich strażników granicznych mówi, że dotarcie migrantów spod granicy polsko-białoruskiej do zielonej granicy to "kwestia tygodni".

Ta granica w spokojnym migracyjnie okresie nigdy nie była szczelna. Nie wynika to z naszej nieudaczności, a z tego, że to po prostu zbyt trudny i rozległy teren - dodaje.

Już wcześniej mówiono o tym, że ta granica pewnie nigdy nie będzie całkowicie szczelna. 

Nie wybudujemy muru, (...) choćby dlatego, że nie wolno przecinać naturalnych szlaków wędrownych zwierząt. Topografia terenu też utrudnia stały monitoring, ale panujemy nad swoim odcinkiem - mówił w 2014 roku w rozmowie z "Nowinami" płk Piotr Patla, komendant Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej.

 

Jak twierdzi "Fakt", powołując się na informacje przekazane przez swojego rozmówcę, pierwsze grupy migrantów pojawiły się już w okolicy białoruskiego Homla, przy granicy z Ukrainą. Tam uchodźcy będą starać się przedzierać przez granicę. Najpierw na Ukrainę, potem do Polski i dalej na zachód.

Informator Gazety.pl Alaksandr Azarau to b. funkcjonariusz białoruskiego MSW oraz GUBOPiK-u, Głównego Urzędu do Walki z Przestępczością Zorganizowaną i Korupcją, gdzie był zastępcą szefa oddziału ds. walki z nielegalną migracją.

Rozmówca Gazety.pl, jeden ze strażników granicznych dodaje, że oddział bieszczadzki nie jest gotowy na presję migracyjną.

autor: AB/Gazeta.pl
źródło: Gazeta.pl