Ustrzyki Dolne
niedziela, 22 sierpnia 2021

Tragiczny sierpień 1944 w Bieszczadach

Dr Antoni Derwich - z lewej - wspomina swoje spotkanie ze świadkiem wydarzeń sprzed lat.<br/>fot. RDLP w Krośnie
fot. RDLP w Krośnie

Latem 1944 roku na terenie Bieszczadów doszło do kilku spektakularnych mordów dokonanych przez banderowców z UPA na ludności polskiej, w tym na pracownikach leśnych i ich rodzinach. Wielu, spośród tych, którzy stracili wówczas życie, nie ma nawet swego grobu…

O jednym z takich tragicznych wydarzeń mówi film „Brenzberg”, który powstał we współpracy z Lasami Państwowymi jako odcinek telewizyjnego cyklu „Ścieżką przez las”. Film można obejrzeć TUTAJ

W połowie sierpnia 1944 roku obok leśniczówki zwanej Brenzberg niedaleko Mucznego w Bieszczadach oddział UPA zamordował 74 Polaków. Dziś  o miejscu mordu przypominają ustawione przez leśników obelisk z pamiątkową tablicą oraz krzyż. Program prowadzi dr Edward Marszałek z RDLP w Krośnie a występują w nim Zbigniew Król – wnuk zamordowanego leśniczego Franciszka Króla, dr Antoni Derwich, leśnik  z Mucznego, który jako pierwszy rozpoczął akcję nagłośnienia historii tej tragedii i zebrał relację świadków oraz dr Wojciech Krukar – geograf, historyk i przewodnik beskidzki, który dotarł do dawnych mieszkańców Mucznego.

Wcześniej, 6 sierpnia 1944 roku, upowcy dokonali mordu na polskiej ludności w Baligrodzie. Wśród 42 ofiar byli też Wojciech Berda, leśniczy w Bystrem k. Baligrodu i Zygmunt Borek-Prek, adiunkt leśny w Baligrodzie, przewodnik oddziału partyzanckiego. Zginęli, nie jak inni przy kościele, ale przy dworze. Ciała ich pochowano wpierw w parku dworskim i dopiero w latach 70. XX w. ekshumowano. Dziś ich szczątki spoczywają na cmentarzu w Baligrodzie w zbiorowym grobie wraz z innymi ofiarami tamtego mordu.

Również w sierpniu 1944 roku, zostało zamordowanych, przez czotę UPA, 20 mieszkańców osady Majdan, pracowników leśnych, w tym kolejarzy bieszczadzkiej ciuchci.

Tamtego lata upowcy zamordowali mieszkańców gajówki Jalina k. Nasicznego (obecnie teren Bieszczadzkiego PN). Przez całe dziesięciolecia zbrodnia ta pozostawała nieznana - nie wspominają o niej nawet przewodniki turystyczne. Kilka lat temu prace badawcze nad ujawnieniem jej szczegółów prowadził Oddział IPN w Rzeszowie.

Z kolei 18 września 1944 roku w gajówce w Maniowie, gdzie z rąk ukraińskich oprawców zginęło 9 Polaków w różnym wieku z rodzin Olszańskich, Stachurów i Wesołkinów. Chwile wielkiej grozy przeżył wówczas Marian Wesołkin, młody chłopiec, mieszkaniec Maniowa, który z ukrycia w lesie widział śmierć swoich najbliższych. Po latach opisał te wydarzenia zachowując dla pamięci potomnych.

Ilustracją rozmiaru zbrodni może być „Sprawozdanie okresowe z działalności Dyrekcji Lasów Państwowych Okręgu Rzeszowskiego z grudnia 1945 roku, gdzie w dziale „warunki bezpieczeństwa” zapisano: „19 nadleśnictw jest zupełnie lub częściowo terenowo nieczynnych. Prawie wszystkie budynki administracji leśnej zostały spalone przez bandy „banderowców”. Personel polski porzucił swe placówki służbowe, uchodząc z życiem do miast. Od 1 sierpnia 1944 roku do dziś zostało zamordowanych na tych placówkach pracy: 1 nadleśniczy, 8 leśniczych, 47 gajowych, 1 maszynista tartaku, 2 stróżów i 4 robotników leśnych. Zostało rannych: 2 leśniczych, 10 gajowych i 1 kierownik tartaku. 68 pracowników zostało doszczętnie obrabowanych…” Dane te, jak wynika z późniejszych prac historyków były mocno niepełne.

Na leśnych mogiłach od kilku lat pojawia się leśna gałązka pamięci, to gałązka jedliny z zielonkawą szarfą z napisem "Pamiętamy" i logotypami Lasów Państwowych i Polskiego Towarzystwa Leśnego.

- Chcemy w ten sposób zunifikować oddawanie hołdu ofiarom zbrodni, by nie nosić na leśne mogiły sztucznych kwiatów i nie palić w nadmiarze zniczy – mówi Marek Marecki, dyrektor RDLP w Krośnie i jednocześnie szef oddziału Polskiego Towarzystwa Leśnego.

- Skromna gałązka jedliny powinna być wyrazem pamięci i jednoczesnym dowodem dbałości o środowisko.

Nie wszystkie tragedie z okresu wojny zostały wyciągnięte na światło dzienne. W Bieszczadach wciąż są miejsca, które wołają o pamięć, która jest naszą powinnością. Edward Orłowski, leśnik z Nadleśnictwa Komańcza od lat uzupełnia prowadzone przez siebie „Martyrologium leśników Podkarpacia”, w którym obecnie figuruje 425 nazwisk. Wiele w nich to właśnie ofiary UPA. 

Link do opracowania – kliknij TUTAJ

 

autor: Edward Marszałek (RDLP Krosno)
źródło: RDLP Krosno