Ustrzyki Dolne
czwartek, 22 sierpnia 2019

Bieszczady na starej fotografii. Harcerze w Procisnem.

Bieszczady na starej fotografii. Harcerze w Procisnem.<br/>fot. Z. Postępski
fot. Z. Postępski

Kontynuujemy cykl prezentujący Bieszczady w archiwalnych fotografiach. Zbigniew Maj z Wetliny, przewodnik turystyczny, redaktor naczelny czasopisma „Bieszczady Odnalezione”, inspirowany starymi fotografiami, przypomina czytelnikom Gazety Bieszczadzkiej, jak to onegdaj w Bieszczadach bywało.

Krajobrazy bieszczadzkie zmieniają się w szybkim tempie. Przejeżdżając dzisiaj szosami wiodącymi przez zielone, zalesione już, bądź zakrzaczone doliny, z rzadka jedynie mamy okazję podziwiać jakąś rozleglejszą panoramę. Nie jesteśmy więc w stanie wyobrazić sobie, jakie widoki towarzyszyły turystom, którzy kilkadziesiąt lat temu podążali tymi samymi trasami. Jedynie zdjęcia zrobione przez owych pionierów powojennej turystyki bieszczadzkiej pozwalają nam ocenić, jak bardzo różniły się one od dzisiejszych. Na pocztówce z lat sześćdziesiątych wydanej przez Biuro Wydawnicze RUCH zobaczyć możemy namioty obozu harcerskiego, znajdujące się w zakolu Sanu, w pobliżu mostu łączącego jego brzegi w pobliżu Stuposian. Dzisiaj z miejsca w którym stał wówczas fotograf, nie ujrzymy już tego widoku.

Jest to bardzo urokliwe miejsce, z panoramą na najwyższą grupę bieszczadzkich połonin. Na odwrocie pocztówki zamieszczono informację następującej treści: „Obóz harcerski w Smolniku nad Sanem”. Takie opisane zdjęcia, zwłaszcza sprzed kilkudziesięciu lat mają większą wartość historyczną, tyle tylko, że w tym przypadku opis ten jest błędny, nie jest to Smolnik nad Sanem lecz teren dawnej wioski Procisne. Wioska Smolnik znajdowała się po sąsiedzku, po lewej stronie, patrząc na zdjęcie, a na prawym geograficznie brzegu Sanu, i nie jest na nim widoczna. W dawnych czasach wioski te co prawda wymieniano w dokumentach razem, mogła zatem dzisiejsza wioska Procisne stanowić część tamtego Smolnika. Niemniej w czasie gdy robiono zdjęcie, Procisne było już od dawna samodzielną wioską.

Z zabudowy dawnej wioski Smolnik ocalał do dzisiaj jedynie budynek cerkwi, pięknej, zabytkowej budowli wpisanej na listę UNESCO, chociaż jeszcze w latach 50-tych istniały wszystkie jej zabudowania. W tamtej dekadzie zniszczono zabudowę większość opuszczonych przez Bojków domostw, nie tylko w tej wsi, ale też w wielu sąsiednich. Na terenie Smolnika znajduje się dzisiaj gospodarstwo hodowlane oraz karczma „Wilcza Jama”. Do Smolnika włączono już po wojnie część terenu dawnej wioski Żurawin. W danych czasach znajdował się w tym miejscu tartak należący do Kohnów. Po wysiedleniu mieszkańców Smolnika w ramach wymiany terenów przygranicznych z 1951 roku, utworzono tutaj (na bazie radzieckiego kołchozu) Państwowe Gospodarstwo Rolne (PGR), przejęte następnie przez Kombinat Rolno-Przemysłowy „Igloopol”.

Wioska Procisne powstała w dobrach Kmitów w XVI w. Założono ją na lewobrzeżnej części Sanu, w bocznej dolince, którą spływa ze zboczy Kosowca potoczek o nazwie Głęboki. Na najstarszym dokumencie ze wzmianką o wsi widnieje nazwa Prothezne. W tym czasie wymieniano ją, jak już wspomniałem wcześniej, w dokumentach razem z sąsiednim Smolnikiem. W miejscowym dworze, należącym do doktora Zdunia przebywał w drugiej połowie XIX w. zaprzyjaźniony z nim badacz - etnograf Oskar Kolberg. Stworzono mu tam dogodne ku temu warunki, a Zduniowie pomagali mu nawet w zbieraniu materiałów do jego prac. Mieszkając tutaj podróżował po okolicy zbierając informacje o kulturze materialnej i duchowej okolicznych Bojków.

W czasach najnowszych, pomiędzy 1977 a 1981 rokiem, obowiązywała nazwa Przesmyk. Zmieniono wówczas nazwy kilkudziesięciu wiosek w okolicy. Niektóre spolszczono, w innych przypadkach wymyślono nowe, czasami wręcz kuriozalne, jak Szybistów, Kazimierzowo czy Łukasiewicze – gdyż taką właśnie nazwą ochrzczono sąsiednię Stuposiany. Na szczęście epizod ten nie trwał długo i po czterech latach powrócono do historycznej nazwy tych miejscowości.

Cała zabudowa wioski jeszcze pod koniec XVIII w. znajdowała się w dolinie wspomnianego wyżej potoku Głęboki. Nieco później powstał jeszcze nowy przysiółek o nazwie Za Sanem, składający się z sześciu zagród, a który to zgodnie z nazwą znajdował się po drugiej stronie rzeki San. Przysiółek ten przestał istnieć jeszcze w czasie wojny, gdy na Sanie powstała granica niemiecko-radziecka. Wtedy to w ramach oczyszczania 800 - metrowego pasa przygranicznego, Rosjanie zniszczyli jego zabudowę.

Wioska Procisne przestała istnieć w 1946 roku, kiedy to wysiedlono jej mieszkańców do ZSRR, a zabudowę spalono. Po zmianie granic w 1951 roku teren przysiółka Za Sanem włączony został do Dwerniczka, nowej wioski która powstała w czasie przynależności prawobrzeżnej części Sanu do ZSRR. Pierwotnie bowiem Dwerniczek, w latach 30. XX w. liczący 44 gospodarstwa, znajdował się nieco dalej na zachód i stanowił część Dwernika. Sam Dwernik natomiast znajdował się w dolinie potoku Dwernik, który w jego końcowym odcinku wpływa do Sanu. Wszystkie zabudowania po drugiej stronie Sanu, należały już do jego przysiółka o nazwie Dwerniczek. Okolice te odwiedzał mój Tata w pierwszej połowie lat 50. XX w. w czasie gdy był pracownikiem PGR Czarna Dolna. W tym czasie istniała jeszcze cała zabudowa wsi Smolnik. Zarówno w Smolniku jak i w nieodległej Krywce pozostały także po wysiedleniu miejscowej ludności brogi z sianem. Wykorzystywano je w tym czasie na potrzeby miejscowych państwowych gospodarstw rolnych, gdyż pozyskanie odpowiedniej ilości siana przez nieprzystosowanych do górskich warunków nowych, socjalistycznych rolników, było zadaniem przekraczających ich umiejętności.

W połowie XIX w. majątek Procisne należał do rodziny Konieckich, nastawionej bardzo patriotycznie. Jeden z przedstawicieli tej rodziny, Marceli Koniecki zorganizował oddział, który miał wziąć udział w nieudanym powstaniu w 1946 roku.

Na zdjęciu widzimy właśnie miejsce, gdzie zlokalizowane były zabudowania dworskie. W nieistniejącym już dzisiaj dworze, u swojego przyjaciela doktora Zdunia, zamieszkiwał Oskar Kolberg w czasie gdy prowadził swoje badania etnograficzne w okolicy.

Wioska Procisne nigdy nie miała własnej cerkwi. Mieszkańcy wioski korzystali ze świątyni w Smolniku, która dawniej znajdowała się o wiele bliżej Procisnego niż obecnie.

Po wojnie, już w latach 50-tych pojawiał się pomysł, by w akcję zagospodarowania Bieszczadów zaangażować młodzież, w tym także harcerzy. W latach 60. i 70. XX w. obozowiska harcerskie były w bieszczadzkich dolinach widokiem dosyć częstym. Największą i najbardziej znaną akcją harcerską lat powojennych, która rozpoczęła się w 1974 roku i miała trwać 10 lat - do czterdziestolecia Polski Ludowej - była „Operacja Bieszczady 40”. Miała włączyć harcerzy w zagospodarowanie i ożywienie kulturalne Bieszczadów i równocześnie umożliwić im przeżywanie wakacji wśród wspaniałej przyrody dzikich i niedostępnych wtedy gór. Niestety, dobrą i pożyteczną w założeniach ideę, obudowano taką ilością propagandy, sloganów i pustych haseł, a także zaplanowano na tak ogromną skalę, że musiała przekroczyć rozsądne granice i została uznana jako przykład propagandy sukcesu.

Mało kto dzisiaj pamięta, że sąsiednie Stuposiany były pierwszą turystyczną „stolicą” Bieszczadów. Tutaj najwcześniej, bo już pod koniec lat pięćdziesiątych, dotarła szosa asfaltowa, a z nią regularnie kursujące autobusy. Obwodnica bieszczadzka nie dotarła jeszcze wtedy do Ustrzyk Górnych, ani do Wetliny. Raz dziennie kursowały wtedy autobusy z Ustrzyk Dolnych do Stuposian. Była to zatem najatrakcyjniejsza turystycznie miejscowość, zarówno dla „plecakowców” docierających w to miejsce komunikacją autobusową jak i turystów zmotoryzowanych. Miejsce to było dogodne do wypraw w najciekawsze i najwyższe partie gór. To wtedy turyści zaczęli zapuszczać się daleko w głąb „bieszczadzkiego worka”. (...)

Cały tekst w GB nr 17 - zapraszamy do zakupu PDF.

 

autor: ZM