Ustrzyki Dolne
wtorek, 31 października 2017

Byli, odeszli – las po nich pozostał…

Byli, odeszli – las po nich pozostał…<br/>fot. Zbigniew Kosakiewicz
fot. Zbigniew Kosakiewicz

Jesienna pora i zbliżające się Wszystkich Świętych, skłoniło mnie do wspomnień. Jako jeden z nielicznych żyjących pracowników nadleśnictwa Brzegi Dolne - Ustrzyki Dolne (1966 - 2008 ) chciałbym przypomnieć sylwetki ludzi, którzy po 1951 roku (Akcja H-T) odbudowali bieszczadzkie lasy.

Najpierw pracowali w nadleśnictwie Jasień, a od 1962 roku w nadleśnictwie Brzegi Dolne. W 1994 roku przeniesione do Ustrzyk Dolnych i później w 2008 roku zmieniono nazwę na nadleśnictwo Ustrzyki Dolne. Przedwojenna nazwa nadleśnictwa Berehy, a powojenna Brzegi Dolne, przestała istnieć.

Składam hołd tym ludziom, których już nie ma wśród naszej leśnej braci. Pozostały po nich nowe lasy z nasadzeń i pielęgnowane stare drzewostany. Nie będzie to zapis chronologiczny stanowisk w nadleśnictwie lecz przegląd tego co zostało w mojej pamięci. Przy niektórych nazwiskach dokonałem krótkich wspomnień. Są to moje osobiste odczucia. Wszystkich tych ludzi wspominam z wielkim szacunkiem. W życiu tak bywa, że niektóre osoby i związane z nimi sytuacje, zapadają głębiej w pamięci.

Moim pierwszym nadleśniczym był Józef Szawracki, dawny nadleśniczy z Uhnowa, zesłany tutaj w 1951 roku w ramach „Akcji H-T”. Człowiek poświęcony lasom i ludziom w nim pracującym. Wspaniały wychowawca, wymagający ale potrafiący docenić pracę ludzi. Znający osobiście całe leśne rodziny. Nie siedział za biurkiem lecz pieszo przemierzał las nad którym sprawował nadzór.

Zastępca nadleśniczego inż. Gwido Strouhal, postać barwna, która często przewija się w moich wspomnieniach. Nie było dla niego rzeczy niemożliwych do wykonania. Odprężenie od spraw bieżących znajdował w myślistwie, w którym był ekspertem oraz w nieodłącznej fajce.

Jan Bochenek – zastępca nadleśniczego, człowiek wielkiej kultury i wiedzy, wyrozumiały, życzliwy. Chociaż razem przepracowaliśmy krótki okres czasu, pozostanie w mojej pamięci.

Aleksander Koszałka, prowadził materiałówkę drzewną. Nie było wówczas komputerów, wystarczyły mu liczydła lub „kręciołek” – maszynka do liczenia. O każdej porze można było z nim uzgodnić stany drewna. Początkowo prośbę leśniczego musiał skomentować, pokręcić wąsikiem ale w końcu wyciągał swoją płachtę z dokumentacją, przykładał linijkę, pismem kaligraficznym zapisywał na kartce dane i podawał petentowi.

Wanda Pazusis, księgowa, osoba o wielkiej kulturze osobistej, pełna ciepła, wyrozumiała.
Stanisława Chulińska – główna księgowa, brakuje mi słów, aby opisać zalety jako pracownicy i koleżanki w pracy, oraz: Izabela Murias, Emilia Zadorożna, Zbigniew Filipow - kierowca.

Pracownicy terenowi (leśniczowie, podleśniczowie, gajowi):
Jan Oślizło – mój opiekun i wychowawca, gdy odbywałem staż w leśnictwie Łodyna. Człowiek stanowczy ale i wyrozumiały. To dzięki też niemu osiągałem sukcesy w późniejszej pracy zawodowej, obejmując po nim leśnictwo Łodyna.
Czesław Kamiński – pierwszy leśniczy leśnictwa Brzegi po 1951 roku ,zesłaniec ze wschodu.
Antoni Ostrówka – również zesłaniec ze wschodu. Przeszedł kilka szczebli w pracy zawodowej. Wspaniały myśliwy, mój nauczyciel sztuki łowieckiej i kuchni myśliwskiej.
Mieczysław Szydełko – uosobienie humoru, kawalarz, dusza towarzystwa, wspaniały kolega i myśliwy.
Stefan Zastocki – przedwcześnie odszedł z naszego grona. Sumienny i życzliwy kolega.
Jan Cielecki – najwspanialszy, starszy kolega leśniczy. Pełen przyjaźni, wyrozumiałości, prowadzący najtrudniejsze wówczas leśnictwo Teleśnica, oraz: Rudolf Olszewski i Czesław Kuźmiński.
Henryk Bartuz - chociaż krótko przepracowaliśmy razem, byliśmy dobrymi kolegami.
Jerzy Wyderka „JURCYŚ” – mój młodszy kolega, też po Technikum Leśnym w Brynku. Los ciągle kład na jego zdrowotnej drodze, przeszkody. Mimo to walczył do końca. Wielki pasjonat, tak jak i ja militariów i łowiectwa. Choć mija 9 lat gdy odszedł do „ Krainy Wiecznych Łowów”, ciągle jest przy mnie, oraz: Józef Rokosz, Czesław Łabędzki, Jerzy Nastaj i Jerzy Jonasz.
Mieczysław Jonasz - przepracowaliśmy wspólnie w leśnictwie Łodyna wiele lat, nigdy go nie opuszczał dobry humor.
Stanisław Kubasiewicz - również mój współpracownik w leśnictwie Łodyna.
Edward Zubczyk – wiele lat wspólnej pracy w leśnictwie Łodyna, stworzyło atmosferę zaufania i poszanowania.
Jan Armata – obowiązkowy i życzliwy, pełen szacunku do kolegów, oraz: Stanisław Owsiany, Wincenty Chrobak – „ministerialny myśliwy”, Aleksander Naorecki – z życzliwością i szacunkiem odnosił się do kolegów, Stanisław Kata, Bolesław Ulanowski i Tadeusz Kłyż.
Włodzimierz Wermiński – dusza człowiek, wesoły, życzliwy, wspaniały kolega.
Feliks Łazor – zawsze uśmiechnięty i koleżeński.
Kazimierz Janczak – kawalarz , wspaniały kolega i myśliwy, oraz: Ludwik Wielowski – koleżeński, Zbigniew Zahaczewski, Franciszek Kolka – odnoszący się z szacunkiem do kolegów, myśliwy, Jan Ciślik, Antoni Wronowski, Franciszek Krupiński, Ludwik Jakiel, Stanisław Król, Tadeusz Kapuściński, Józef Chmarowski, Robert Bodniak, Marian Studziński, Franciszek Jonasz – senior rodu leśników i Tadeusz Kumala – również senior rodu leśników.

Mam nadzieję, że moi koledzy leśnicy też w jakimś stopniu dołączą się do moich wspomnień.
Jeżeli jest możliwość, zapalmy symboliczną lampkę na ich mogiłach, a dla tych co spoczywają daleko, przekażmy światełko do nieba.
Niech im wiecznie szumią buki i jodły bieszczadzkie gdziekolwiek spoczywają.

 

autor: Emerytowany kolega leśniczy Zbigniew Kosakiewicz, Bieszczady 2017 rok.