Ustrzyki Dolne
środa, 10 maja 2017

Jak ustrzycki pomnik budowano

Jak ustrzycki pomnik budowano<br/>fot. Magda Kuzar
fot. Magda Kuzar

- Kiedy patrzę na to, jak 3 maja, młodzież i dorośli składają kwiaty pod pomnikiem, to serce mi rośnie. Wiem, że nasz wysiłek w jego budowę nie poszedł na marne -mówi Jan Kot, współbudowniczy i przewodniczący Społecznego Komitetu Budowy Pomnika „Żołnierzom Września z Armii Karpaty” w Ustrzykach Dolnych.

W ubiegłym roku minęło 25 lat od rozpoczęcia budowy ustrzyckiego pomnika. - Rozpoczęliśmy ją z inż. Kazimierzem Śmigielskim w 1991 roku. Pan Kazimierz niestety już nie żyje, a był bardzo szanowanym obywatelem Ustrzyk i wielokrotnie dawał dowody męstwa i przywiązania do spraw historycznych. „Ojczyzna” dla niego było wielkim słowem – wspomina Jan Kot, opozycjonista i działacz „Solidarności”. - Inżynier Śmigielski był członkiem Komisji Zakładowej „Solidarności” w Zarządzie Budownictwa Leśnego. Ja byłem przewodniczącym Komisji i kiedyś, rozmawiając o sprawach związkowych, rzuciło się nam na myśl, że jeszcze takim widocznym znakiem okupacji sowieckiej w Ustrzykach Dolnych, jest pomnik w Rynku. Ten graniastosłup z czerwoną gwiazdą nie dodawał miastu dumy.

Podczas rozmowy, która odbyła się w 1989 roku, opozycjoniści zdecydowali, że trzeba go zburzyć. Wiedzieli jednak, że w tamtych czasach nie dostaliby zgody na jego wyburzenie. - Nie mielibyśmy najmniejszych szans. Proszę zobaczyć, że dopiero w 2016 roku weszła ustawa o usuwaniu symboli komunistycznych – przypomina Jan Kot. - Inżynier powiedział do mnie - „Jasiu, mamy teraz w Ustrzykach potężną solidarnościową siłę, kto nam w tym może przeszkodzić?”.

Jan Kot wspomina, że pomysł wyburzenia pomnika, musiał jednak chwilę poczekać. - W tym czasie przygotowywałem się do wyjazdu do Francji i załatwiałem formalności związane z wydaniem paszportu i wizy. Miałem wyjechać na krótko, ale nie było mnie półtora roku. W tym czasie, inżynier podjął pierwsze kroki, które zmierzały do usunięcia pomnika. Jak opowiadał, ogrodził go na początku biało-czerwoną taśmą i chciał przystąpić do pierwszych prac. Park w Rynku wyglądał wtedy zupełnie inaczej – był zadrzewiony i mniej przystępny.

Okazało się jednak, że nie wszystkim spodobał się pomysł usunięcia pomnika upamiętniającego sowietów. W pewnym momencie, ktoś usunął taśmę, a inżynier Śmigielski się trochę zniechęcił. - Wróciłem w grudniu 1990 roku. Odwiedziłem inżyniera i w rozmowie wróciłem do tematu. Powiedział mi wtedy, że społeczeństwo ustrzyckie nie jest jeszcze przygotowane na takie działania. Martwił go ten brak zrozumienia dla naszej idei. Mówił, że może lepiej będzie jeszcze poczekać, kiedyś przyjdzie właściwy moment.

Janowi Kotowi udało się go jednak przekonać. - We Francji miałem dobrą pracę, zaoszczędziłem trochę pieniędzy i powiedziałem mu, że można spróbować jeszcze raz. Inżynier Śmigielski to przemyślał i zgodził się. Stwierdził, że przyjdzie wiosna, będą sprzyjające warunki i postanowimy co dalej.

Na wiosnę 1991 roku rozpoczęli we dwóch prace przy pomniku. - Ogrodziliśmy teren wysokim solidnym płotem, tak, aby nam nikt przez niego nie zaglądał i nie przeszkadzał. Nikogo nie pytaliśmy się o pozwolenie, ale czuliśmy, że jest sympatia dla naszego pomysłu, chociaż siła przeciwna też jest potężna. Dopingowały nas przede wszystkim środowiska solidarnościowe z różnych zakładów, to oni nam dawali taką energię i wspierali inicjatywę – wspomina opozycjonista.

Najpierw trzeba zburzyć stary pomnik...
Panowie na początku zmierzyli się z niełatwym zadaniem wyburzenia starego pomnika. Okazało się, że nie było to łatwe, bo beton, z którego wykonano cokół i obelisk był bardzo solidny. - Chociaż nie był duży, to podstawa była bardzo mocno wbudowana w głąb,a beton był wręcz siny, taki był związany. Wydawało nam się, że się wykończymy, za nim choć trochę drgnie z posady – mówi Jan Kot.

W rozwiązaniu tego problemu obu panom pomogli znajomi z bazy minerskiej ZBL w Czarnej. - Chłopaki przyjechali i w bardzo umiejętny sposób pomnik wysadzili w powietrze. Zrobili to, tak umiejętnie, że słychać było tylko głuche puknięcie, a pomnik się rozkruszył. Nie upadł, ale popękał w odłamy betonu, które można było młotami kruszyć dalej. Ale zaznaczam, że w nowym pomniku, nie ma ani ziarenka, ani pyłku ze starego pomnika. Chcieliśmy aby serce nowego było zdrowe – zaznacza Jan Kot. - Jednak pozostałości z sowieckiego pomnika szkoda było wywozić, w związku z tym postanowiliśmy wysypać i utwardzić nim strefę wejściową, tę po której teraz się do niego dochodzi.

Kamień na nowy pomnik, pochodził z kamieniołomu w Rabem koło Baligrodu. Kamień musieli dobrać bardzo precyzyjnie, co nie było łatwe i wielokrotnie podczas budowy trzeba było korygować jego bryłę. - Prace przez to trwały bardzo długo, a poza tym robiliśmy to tylko we dwóch, bo chętnych do pomocy jakoś wtedy nie było. Dodatkowo, w pewnym momencie, ujawnili się przeciwnicy budowy. Ktoś nasłał na nas policję, która wciąż kazała nam przestawiać samochody, bo rzekomo blokowaliśmy przejście. Przyszli też miłośnicy przyrody, którzy protestowali przeciwko temu, że ogrodzenie przymocowaliśmy do drzew. W końcu, ktoś rzucił hasło, że w starym pomniku znajdują się szczątki żołnierzy radzieckich, co oczywiście nie było zgodne z prawdą, bo postawiono go tylko jako symbol – przekonuje opozycjonista.

Rozpoczęto zbiórkę pieniędzy
Inż. Śmigielski z Janem Kotem rozpoczęli kwestowanie wśród mieszkańców Ustrzyk Dolnych. - Moich pieniędzy, które przywiozłem z Francji i pieniędzy od rodziny inżyniera, to było raptem po kilkaset dolarów, to kropla w morzu. Brakowało nam wszystkiego, począwszy od rękawic, skończywszy na cemencie czy kamieniu. Niestety kwestowanie szło nam ciężko. Pamiętam jak przychodziłem z kwestą, nawet do bardzo znanych ludzi w mieście, którzy niestety nam odmawiali. Dziś nie chciałbym wymieniać nazwisk, ale przypomina mi się taka historia, jak odwiedziłem jednego z większych ustrzyckich handlowców. Obruszył się wtedy strasznie, że przychodzę z kwestą na pomnik, a Solidarność nie interesuj się słabą kondycją szpitala, bo już wtedy zaczynały się problemy lub, że wokoło tylu biednych ludzi, a my zajmujemy się drugoplanową sprawą – wspomina Jan Kot.

Budowniczy pomnika mówi jednak, że spora osób ofiarnie wspierało ich inicjatywę. - W tym czasie nawet „Gazeta Bieszczadzka” drukowała listę darczyńców i kwoty, które wpłacali, więc to było dla ludzi zachętą. W pewnym momencie podpowiedziałem inżynierowi, że warto jest powołać społeczny komitet, w którym znalazły by się nazwiska znanych osób, które nas popierają. Początkowo był przeciwny, ale z czasem sam doszedł do wniosku, że jednak warto to zrobić – dodaje Jan Kot.

Oświadczenie Społecznego Komitetu Budowy Pomnika w Ustrzykach Dolnych wydrukowano w „Gazecie Bieszczadzkiej” nr 6 z 1991 roku, to uspokoiło nastroje. Ale budowa trwała długo, a budowniczym brakowało sił. Najpierw mozolna rozbiórka starego pomnika, a później precyzyjne ustawianie cokołu nowego, pochłonęło wiele czasu i energii, bo obaj panowie do sprawy podeszli z dużą sumiennością i starannością.

- Po roku 1989 powstała w mieście nowa władza, która nam nie pomagała, ale też nie przeszkadzała. Nie mieliśmy z ich strony żadnych przeszkód, a Urząd Miejski wpłacił na budowę 400 tys., ówczesnych złotych – teraz to byłoby zaledwie 40 zł, ale to oddawało ducha, że urzędnicy się z nami solidaryzują i przychylnie patrzą na budowę. To dawało nam też bezpieczeństwo.

Orzeł broni gniazda, jak Polacy kraju
Projektem obelisku i wykonaniem orła zajął się inż. Śmigielski. - Ja w ty nie brałem udziału, bo w tym czasie zaczęły się poważne rozmowy z Dyrekcją Lasów Państwowych w Krośnie na temat prywatyzacji ZBL-u. Wystąpiłem z projektem, aby część rzeczy sprywatyzować dla pracowników. Te rozmowy były tak trudne, że w momencie gdy pomnik stanął, przy samym orle już nie brałem udziału.

Orzeł został wykonany z blachy miedzianej, z tej samej, z której wykonany jest dach kościoła św. Józefa Robotnika w Ustrzykach Dolnych. - Z resztek tej blachy – precyzuje Jan Kot. Inżynier zrobił na nim nawet żyły, które widać z bliska. Jest niemal identyczny z wizerunkiem żywego ptaka. Chcieliśmy mu nadać pewien wyraz symboliczny, aby czuć było polski patriotyzm, aby wyglądał wzniośle. Przeglądaliśmy zdjęcia z wizerunkami ptaków, ale patrzyliśmy też na ptaki na innych pomnikach. W pewnym momencie wpadłem na pomysł, by do zrobienia projektu zaangażować naszych rodzimych artystów. Poprosiłem o pomoc panią Mariolę Pęzioł, która skończyła malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych. Ona jednak powiedziała, że nie czuje się dobrze w rzeźbie i zaproponowała nam Staszka Leszegę, który skończył rzeźbę. Zrobił nam piękny projekt w modelinie. Pokazałem go inżynierowi, spodobał mu się. Powiedział, że jest ładny, ale dla niego, to jeszcze było nie to - „Szukajmy jeszcze czegoś lepszego”. Dziś nie pamiętam czym się dokładnie różniły, ale ten Staszka miał na pewno mniej rozpostarte skrzydła. Postać była też mniej drapieżna.

- Nasz ptak, nie jest orłem atakującym, ale symbolizuje przywiązanie do gniazda – patriotyzmu, Ojczyzny, do wartości, które w końcu pozwoliły odzyskać nam wolność. Jest strażnikiem i pilnuje swojego terytorium, tak jak my powinniśmy pilnować swojego państwa – mówi opozycjonista.

To, komu ma zostać poświęcony pomnik, nie sprawiało jego budowniczym wielkiej trudności. Obaj zdecydowali, że należy go poświęcić żołnierzom, którzy walczyli o wolność Ojczyzny. - Chcieliśmy im oddać cześć, to było pewne – mówi Jan Kot.

- Wielkim wydarzeniem było to, że pomnik został poświęcony przez biskupa sosnowieckiego ks. Adama Śmigielskiego, który był bratem Kazimierza Śmigielskiego. Taka niewielka uroczystość odbyła się w obecności rodzin i społecznego komitetu. Teraz jak podchodzę do tego pomnika, to z taką dumą i podniosłością. Staram się zawsze być na państwowych uroczystościach. Pamiętam, że inżynier Śmigielski, jako budowniczy, składał zawsze pod nim kwiaty. Czasem, kiedy patrzę na to, kiedy 3 maja, młodzież i dorośli składają kwiaty pod pomnikiem, to serce mi rośnie. Wiem, że nasz wysiłek w jego budowę nie poszedł na marne – kończy Jan Kot.

 

Wycinek z Gazety Bieszczadzkiej – Oświadczenie Społecznego Komitet Budowy Pomnika „Żołnierzom Września z Armii Karpaty” w Ustrzykach Dolnych<br/>fot. Archiwum GB
fot. Archiwum GB
Stary pomnik poświęcony żołnierzom Armii Radzieckiej<br/>fot. FB/Co w Ustrzykach Piszczy
fot. FB/Co w Ustrzykach Piszczy
autor: paba


powiązane artykuły: