Ustrzyki Dolne
piątek, 13 października 2017

Niedźwiedzie, niedźwiedzie…

Niedźwiedzie, niedźwiedzie…<br/>fot. Zbigniew Kosakiewcz
fot. Zbigniew Kosakiewcz

Od pewnego czasu o Bieszczadach w środkach przekazu: TV, radio i prasie podawane są zatrważające wiadomości. Niedźwiedzie paraliżują życie w tym zakątku Polski. A to niedźwiedź zabił człowieka i zdemolował quada ekipy poszukiwawczej, znaleziony mały niedźwiadek „Cisna” został ulubieńcem ludzi, wybudzony ze snu zimowego, spacerujący po szosie niedźwiedź siał panikę.

Ostatnio niedźwiedzica ugryzła turystę w stopę, ale on jak przystało na „Rambo” skopał ją po pysku i musiała salwować się ucieczką. Z ostatniej chwili; w lesie na Stebniku niedźwiedź poturbował pracownika leśnego. Dzwonią do mnie znajomi z Polski z pytaniem: „Jak wy tam żyjecie wśród tych niedźwiedzi?” A my z niedźwiedziami jesteśmy „zaprzyjaźnieni” od wielu lat. W latach 70 –tych ubiegłego wieku na terenie mojego leśnictwa Łodyna pojawił się niedźwiedź rozbójnik. Zabijał bydło na pastwiskach , rozwalał ule w pasiekach. Polowałem na grubego dzika, który wychodził i niszczył pszenżyto. Siedziałem na zwyżce zrobionej na pojedynczej sośnie rosnącej na polu. Obok zboża pasło się bydło . do lasu było ok. 200 mb. Księżyc jak patelnia, rozświetlał pole. Z lasu wychodzi duży, ciemny obiekt. Mój dzik!. Serce uderza mocniej , opanowuję przyspieszony oddech. Miałem zasadę, ze strzał musiał być pewny. Podpuszczam mojego dzika bliżej. Ale zachowanie tego zwierza wzbudziło moje wątpliwości. Mój dzik „płynie” idąc jak ‘pijany marynarz’, kolebiąc się na boki. „O święty Hubercie” to niedźwiedź! Z pastwiska w jego stronę idzie duża krowa, pomrukując groźnie . podchodzi do intruza, niedźwiedź robi „drabinę”, staje wyprostowany na tylnych łapach i zadaje przednią cios w kark krowy. Poprawia z drugiej łapy. Padają dwa ciosy z lewej prawej „mańki”. Zachrobotały kości w karku krowy. Nieszczęsna pada i „pisze testament” (w gwarze myśliwskiej reakcje zwierzyny na agonię-wierzganie nogami). Niedźwiedź jako wytrawny myśliwy, odczekuje dobrą chwilę (myśliwy po zestrzeleniu zwierzyny powinien odczekać czas potrzebny na spalenie papierosa i dopiero wtedy podchodzi do zwierzęcia, gdyż reakcje leżącej sztuki może być nieobliczalna). Obwąchuje leżąca krowę, bierze za łeb i odciąga ja do świerkowego młodnika. Słyszę mlaskanie ucztującego rozbójnika. Moje polowanie zakończone, ukradkiem schodzę z drzewa, galopem dopadam motocykla i jadę do właściciela stada bydła. Następnego dnia zbiera się komisja z nadleśnictwa, milicji i gromada tutejszych gospodarzy. Poszukujemy krowy. Znajdujemy ja w młodniku, częściowo przysypana igliwiem. Zabita sztuka miała zjedzone wymię, rozpruty brzuch i wyciągnięty płód cielęcia, z którego niedźwiedź zjadł dwie tylne szynki. Na pamiątkę zrobiłem odlew tropów obu łap „mojego dzika”. Ten rozrabiaka potrafił na Woli Maćkowej zdemolować dużą pasiekę, w Łodynie zabił w ciągu jednej nocy ponad 20 owiec. Po pewnym czasie słuch o nim zaginął. Może ktoś z jego pazurów zrobił sobie talizman, a oprócz tego ponoć łapy niedźwiedzia w miodzie były przysmakiem królów. Zaczęło dochodzić do rozbijania pojedynczych uli, wykradania ramek z uli. Mój sąsiad miał kilka uli w lesie , obok domu. Złapał rójkę pszczół i postanowił ją osadzić w wolnym ulu. Wieczór był jasny, księżyc chwilami przesłaniały małe chmurki, więc bez latarki z rojnicą z pszczołami udał się do pasieki. Zbliżając się do uli, widzi uciekającą postać. Pewien, ze to złodziej rzucił się za nim w pogoń. Zbieg uciekł do potoku, a goniący go pszczelarz otrzymał kilka razów w twarz zwisającymi gałęziami świerka. Zatrzymał się, nie było sensu dalszej pogoni. Zaciekawiło go to, ze uciekinier nie miał żadnego światła, a mimo to nie zatrzymały go gałęzie. Rano przyszedł do mnie prosząc o urlop ( pracował w moim leśnictwie) i powiadomienie milicji o zajściu. Po pół godzinie przychodzi i mówi, aby odwołać milicję, bo to był niedźwiedź. Znalazł jego tropy, na ścieżce, po której uciekał. Wysłuchałem jego relacji i pytam: gdyby pan go złapał to ściągnął by ze złodzieja kożuch? Dzisiaj to może wydawać się humorystyczne, ale reakcja tego pszczelarza , wówczas w nocy mogła zakończyć się tragicznie. Dlatego należy zachować ostrożność w lesie, to my naruszamy terytorium dzikiej zwierzyny. Nie dajmy się zwariować hasłu „niedźwiedź”, nie powtarzajmy zasłyszanych plotek, nich wszyscy spokojnie wypoczywają w naszych pięknych Bieszczadach.
 

Niedźwiedzie, niedźwiedzie…<br/>fot. Zbigniew Kosakiewcz
fot. Zbigniew Kosakiewcz
autor: Zbigniew Kosakiewicz, emerytowany leśniczy leśnictwa Łodyna