Ustrzyki Dolne
poniedziałek, 5 marca 2018

Wspomnienia emerytowanego leśnika. Szmugiel choinek jodłowych.

Wspomnienia emerytowanego leśnika. Szmugiel choinek jodłowych.<br/>fot. www.olx.p
fot. www.olx.p

Czy Boże Narodzenie może być bez choinki? – W latach 70-tych ubiegłego XX wieku w tzw. P.R.L-u święto to obchodzono równie uroczyście. Specjalne choinki jodłowe wędrowały do Warszawy do Ministerstwa Leśnictwa i Przemysłu Drzewnego.

Dostałem polecenie z nadleśnictwa przygotowania 50 sztuk wyborowych choinek jodłowych, wysokości 4-5 metrów. Nie były to zwykłe choinki, lecz wierzchołki 30-letnich jodeł. Cała służba leśna chodziła po lesie z głowami zadartym ido góry, szukając odpowiednich czubków jodeł z jak największą ilością okółków równomiernie rozłożonych. Trzeba było wyznaczone drzewa delikatnie, powoli ściąć. A że była duża pokrywa śniegu, to mimo wszystko udawało się nie uszkodzić choinek, chociaż gałęzie były zamarznięte i oszronione. Przywieźliśmy saniami choinki na plac przy gajówce. Powiązaliśmy grubym sznurkiem i czekaliśmy na pochwałę z nadleśnictwa. Przyjechał inspektor z dyrekcji z Przemyśla, kazał wszystkie choinki rozwiązać i każdą z osobna mu zaprezentować. Po jego zatwierdzeniu, znowu związano choinki sznurkiem i dostarczono do stacji kolejowej w Ustrzykach Dolnych. Pociągiem pod specjalnym nadzorem pojechały do Warszawy.

Trzeba było zaopatrzyć w choinki jodłowe odbudowane kościoły (przemianowane z dawnych cerkwi) w Brzegach Dolnych i w Łodynie oraz plebanię.
Mając rodziców w Warszawie, postanowiłem zrobić im przyjemność i zaopatrzyć w choinkę jodłową. Należało ją obwinąć grubym papierem i obwiązać sznurkiem. Używałem do tego celu papierowych, grubych worków przeznaczonych do transportu węgla drzewnego. Na opakowaniu przyklejałem asygnatę na zakupioną choinkę, a na wystającym końcu odziomka, umieszczałem cechówkę leśnictwa. W taki sposób również pekaesem moja choinka docierała do stolicy. Po kilku latach, gdy przejechałem na Boże Narodzenie do rodziców, stwierdziłem, że nie ma mojej ostatnio wysłanej choinki jodłowej lecz stoi sztuczna. Okazało się że ksiądz, który chodził po kolędzie, zażyczył sobie choinki jodłowej. A że był to kolega z dawnych lat mojego taty więc choinka jodłowa powędrowała do kościoła. Stała przy głównym ołtarzu.

Wszedł jednak zakaz pozyskiwania choinek jodłowych. Całe szczęście, że mieliśmy świerka z nasadzeń. Ale przecież choinki świerkowe można kupić w Warszawie bez problemu.

Postanowiłem przeszmuglować choinkę jodłową. Jak zwykle obwinąłem grubym papierem choinkę jodłową, natomiast wystawiłem kawałek odziomka ze świerka z małymi gałązkami. Udało się parę razy. Taki szmugiel mógł się zakończyć przykrymi konsekwencjami. Pewnego razu dzwoni mój ojciec z wiadomością, że na dworcu PKS - Warszawa Zachodnia, gdy odbierał przesyłkę z choinką, podszedł patrol milicyjny. Jeden z milicjantów musiał się znać na drzewach, bo gdy zobaczył wystający kawałek świerka, odstąpił od kontroli, życząc Wesołych Świąt. Po tym zajściu, zakończyłem szmugiel choinek jodłowych do kościoła w Warszawie. Żałuję tylko, że nie mam pisemnego oświadczenia tego księdza Andrzeja, na temat mojej działalności. Zapewne razem z moim ojcem, w niebiosach, przy legalnej choince, szykują się do ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA.
 

autor: Darz Bór, emerytowany leśniczy Zbigniew Kosakiewicz