W Bieszczadzkim Domu Kultury odbył się wernisaż wystawy fotografii Lidii Tul-Chmielewskiej - „Bieszczadzkie łąki w poezji i fotografii”. W trakcie wernisażu odbył się też wieczór poetycki i koncert zespołu Melisa Blues Band.
- Pierwszy aparat fotograficzny miałam w ręce tak dawno, że nie pamiętam kiedy to było. To był rosyjski Zenit. Oczywiście należał do mojego ojca i używany był tylko na wyjątkowe okazje. Uczyłam się w ciemni wywoływania zdjęć. Pamiętam jak suszyliśmy je na żyłkach, a potem oglądaliśmy te czarno-białe fotografie. Następnie była zabawa w slajdy do rzutnika – wspomina swoje początki Lidia Tul-Chmielewska.
Jednak jej prawdziwa przygoda z fotografią zaczęła się jak dostała od męża Nikona. Jak mówi na zawsze pozostała już wierna tej marce, a początkowo pstrykała co popadnie. Dopiero przez lata jej gust fotograficzny ewoluował i zajęła się fotografią artystyczną. - Wybrane zdjęcia wywołuję i zamykam w albumach. mam ich kilkadziesiąt. To taki dawny nawyk - by mieć zdjęcie jednak wywołane - mówi Lidka.
Lidia w Bieszczadach na stałe mieszka od 5 lat, ale „bieszczadozą” czyli miłością do Bieszczad, zaraziła się już kilkanaście lat temu, kiedy pierwszy raz tu przyjechała. - To co mnie otacza w tym regionie, napawa mnie takim twórczym entuzjazmem, że dzień bez zdjęcia - to dzień stracony. Nauczyłam się tutaj cieszyć każdą trawką i kwiatkiem, widokiem chmurki na niebie, czy zachodem słońca.
W pracach Lidii znajdziecie nie tylko piękne panoramy i niepowtarzalny bieszczadzki krajobraz, to także architektura, nie tylko sakralna, ale również chyże bojkowskie, stare studnie czy ruiny domów w opuszczonych wsiach. Najbardziej pociągają ją właśnie dzikie bezludne miejsca, o których wszyscy zapomnieli. Tam odnajduje spokój i natchnienie.
Wystawa w Bieszczadzkim Domu Kultury w Lesku będzie do 4 kwietnia. Zapraszamy!
fot. Grzegorz Lizakowski
fot. Lidia Tul-Chmielewska