Ustrzyki Dolne
piątek, 11 stycznia 2019

By nie zapomnieć o przeszłości

By nie zapomnieć o przeszłości

Malarstwo i street art to pasja i źródło utrzymania pochodzącego z Sanoka Arkadiusza Andrejkowa. Artysta w 2017 roku otrzymał stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego na realizację projektu „Cichy Memoriał” i ten cykl przyniósł mu największy rozgłos. Prace Arkadiusza można spotkać wszędzie i pewnie wielu z naszych czytelników widziało jego dzieła, na starych stodołach czy studniach znajdujących się w Bieszczadach. Z artystą plastykiem, malarzem, Arkadiuszem Andrejkowem rozmawia Mira Zalewska.

Mira Zalewska: - Jak się nazywa to, co ty uprawiasz?
Arkadiusz Andrejkow:
- Street Art. Zajmuję się Street Artem.
M.Z.: - Czyli sztuka, nie rzemiosło?
A.A.:
- Oj, tak, sztuka oczywiście!
M.Z.: - Kiedy zacząłeś ja uprawiać?
A.A.:
- To zaczęło się dawno temu, miałem lat siedemnaście, kiedy zająłem się graffiti. To był czas rozwoju dziedziny sztuki kultury hiphopu, na którą składał się składała się muzyka, dijeing, break dance i graffiti. Chodziłem w szerokich spodniach i bluzach z kapturem, słuchałem hip hopu na kasetach. Chciałem tworzyć tę kulturę. Malowałem litery na ścianach i murach. Nie było to czymś totalnie nowym, ale mało osób to robiło.
M.Z.: - A czy to nie były aby czasy, gdy za malowanie po ścianach ścigano młodych ludzi i nazywano ich, bynajmniej nie artystami ale wandalami?
A.A.:
- Tak, ale ja nigdy nie malowałem w miejscach, w których mogłoby to komuś przeszkadzać. Krążyłem po okolicy wyszukując starych budynków i na ich ścianach, we wnętrzach jakichś opuszczonych hal, czy po prostu na fragmentach jakichś murów malowałem litery. Nie takie zwykłe, bo graffiti musiało zawierać kształt charakterystyczny dla twórcy, unikalny i rozpoznawalny.
M.Z.: - Kto Cię tego uczył? Masz wykształcenie plastyczne, ale jakie konkretnie?
A.A.:
- Najpierw licencjat w Sanoku, potem uzupełniające, dwuletnie studia na Wydziale Sztuki Uniwersytety Rzeszowskiego.
M.Z.: - A wcześniej? Średnia szkoła też plastyczna?
A.A.:
- Nie, nie... Technikum geodezyjne skończyłem. Przez pierwszych pięć lat nie miałem osoby, z którą mógłbym wymieniać się doświadczeniami, sam dochodziłem do wszystkiego i było to dość trudne. Choć na pewno nie byłem prekursorem w tej dziedzinie.
M.Z.: - A jest coś w kulturze Street Artu, w czym byłeś prekursorem?
A.A.:
- Nie wiem, czy „prekursor” będzie właściwym słowem, ale na pewno czymś nowym, na miarę całej Polski było malowanie po stodołach. Nie znaczy to, że byłem pierwszy, który coś „sieknął” spayem po deskach, ale tak mocno sprecyzowany projekt, który skupiał się na jednym tylko obszarze, miał swoje wytyczne, których się ściśle trzymałem, został skończony i zamknięty - był tylko jeden.
M.Z.: - A to „siekanie” tylko sprayem się odbywa?
A.A.:
- Nie, używam też farb fasadowych, do malowania elewacji, które rozrzedzam wodą, żeby lepiej się wchłaniała w ścianę lub deski.
M.Z.: - To cały warsztat?
A.A.:
- Jeszcze poziomica. Przy jej pomocy nanoszę na ścianę siatkę, taką samą jak na fotografię, z której maluję, tylko w większej skali.
M.Z.: - Zawsze malujesz z fotografii?
A.A.:
- Tak, zawsze. Nie maluję z wyobraźni, nie maluję też z modela.
M.Z.: - Na stodołach pozostawiasz po sobie obrazy z bardzo starych fotografii...
A.A.:
- Nie tylko przenoszę fotografię na deski stodoły, zmieniam ją nieco, dodaję rozmycia, co jeszcze bardziej ukazuje jej niedoskonałości. Powstaje kontra do współczesnych zdjęć, ostrych i bardzo wyrazistych. Łączę w ten sposób bardzo współczesny sposób malowania z przeszłością i uważam, że to bardzo ciekawy efekt daje. Możesz je zobaczyć w albumie wydanych z projektu stypendialnego „Cichy memoriał”. Bo cały ten projekt, czyli cykl obrazów malowanych z fotografii ludzi z okolicy, w której stodoła się znajduje, był realizowany ze stypendium z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Napisałem wniosek, wysłałem i dostałem stypendium półroczne. Projekt ukończyłem, powstał dokumentalny film o nim i właśnie ten katalog.
M.Z.: - Wiem, że malujesz również na płótnie, czy też stare fotografie na nie przenosisz?
A.A.:
- Tak, głównie. Teraz maluję cykl portretów właśnie ze starych fotografii, ale większą część mojej twórczości stanowią jednak murale.
M.Z.: - No i „drewnale” chyba, albo „dek skale” bo jak na deskach, to nie mural przecież?
A.A.:
- (śmiech) No tak, tak właśnie ludzie nazywają te obrazy na stodołach.
M.Z.: - Jak wpadłeś na pomysł, że zdjęcia mają być stare?
A.A.:
- Pomysł narodził się podczas wymyślania tematu mojej pracy licencjackiej. Cała praca, to obrazy ze zdjęć mojej rodziny. Od rodziców dostałem stare, rodzinne fotografie i przeniosłem je na płótna.
M.Z.: - Ale już nie sprayem?
A.A.:
- Farbami olejnymi, ale miejscami używam też i na płótnie sprayu.
M.Z.: - Ale zdjęcia zdobywasz nie tylko z rodzinnych albumów? Malowałeś swoje dzieci? Masz córkę i syna?
A.A.:
- Tak, zdjęcie córki wykorzystałem przy muralu na ścianie przedszkola w Krasnem.
M.Z.: - Skąd jeszcze bierzesz stare zdjęcia?
A.A.:
- Ostatnio wyszukuję je w Internecie, na aukcjach kupuję większe pliki starych fotografii. Czasem dawali mi je też właściciele stodół na których malowałem. Starych stodół, bo deski muszą być fajne, takie, ze śladami czasu, na świeżych dechach nie uzyskałbym takiego efektu o jaki mi chodzi.
M.Z.: - A ściany pod murale też muszą być fajne i jaka to ściana jest fajna?
A.A.:
- Betonowa, ale zniszczona, odrapana, z ubytkami nawet, nie ocieplona na pewno styropianem, tylko z jakimś tynkiem, nawet ze starymi napisami.
M.Z.: - Czyli brzydka strasznie.
A.A.:
- Tak, ale taka właśnie stanowi dla mnie super podłoże, które gruntuję tylko i jest gotowe do pracy. Dzięki ubytkom i różnym krzywiznom obrazy mają głębię, są bardzo realistyczne.
M.Z.: - Czyli w pewnym sensie kontynuujesz to, co z tą ścianą zrobiła natura, a nie naprawiasz i ulepszasz?
A.A.:
- Dokładnie tak. Na takich ścianach maluję nie to, co ktoś zamawia, ale właśnie, niezależne pomysły realizuję. Chciałbym namalować portrety ludzi z Sanoka, ze zdjęć ze starych albumów, mam też udostępniony folder z Muzeum Historycznego w Sanoku. Staram się teraz też o kolejne stypendium, tym razem z Podkarpackiego Urzędu Marszałkowskiego, w którego ramach chciałbym zrobić mapkę z trasami po sanockich muralach inspirowanych starymi fotografiami ludzi z tej okolicy. Dla mieszkańców i turystów.

kontakt: arkadiuszandrejkow@gmail.com - www.andrejkow.pl oraz FB/andrejkowarkadiusz

FOT. ARCH. ARKADIUSZA ANDREJKOWA

(cały tekst w GB nr 1)

 

 

By nie zapomnieć o przeszłości
By nie zapomnieć o przeszłości
By nie zapomnieć o przeszłości
By nie zapomnieć o przeszłości
By nie zapomnieć o przeszłości
By nie zapomnieć o przeszłości
autor: ZM


powiązane artykuły: