Ustrzyki Dolne
wtorek, 26 września 2017

"Caryna" zaprasza na "Czartgranie"

"Caryna" zaprasza na "Czartgranie"

Bieszczady to kolebka ludzi sztuki. Tutaj tworzą, tutaj zainspirowali się do tworzenia. Zagadką jest, cóż takiego dzieje się w duszy człowieka, że pobyt w Bieszczadach zostaje na zawsze zapisany „na twardym dysku” nawet największych zatwardziałych malkontentów. A co dopiero wspomnieć o duszach artystycznych i nadwrażliwych.

Zespół „Caryna” to kolejny przykład, gdzie w młodych ludziach wędrujących po raz pierwszy po Bieszczadach – na zawsze pozostało to pierwsze wrażenie.
Zapraszamy na rozmowę z wokalistą i założycielem zespołu – Łukaszem Nowakiem.

G.B.: - Czy nazwa zespołu powiązana jest z piękną połoniną w Bieszczadach?
Łukasz Nowak:
- W dużej części tak. Mając chyba 14 czy 15 lat pierwszy raz przyjechałem w Bieszczady i zachwyciłem się połoninami. Caryńska zapadła mi głęboko w pamięci. Nazwa pochodzi również od słowa „pastwisko” z języku dawnych Wołochów, ale to już dosyć długa historia. Nie umiałem nawet porządnie grać na gitarze, ale już wtedy wiedziałem, że jeśli założę zespół to będzie się tak nazywał.
G.B.: - Skąd jesteście, jaki jest obecnie skład zespołu?
Ł. N.:
- Na koncerty przybywamy z Łodzi, choć nikt z nas z Łodzi nie pochodzi – tak zwykłem inaugurować koncert. Moja ścieżka, zanim wylądowałem w tym mieście była długa. Obecnie dwóch członków zespołu jest rodowitymi łodzianami. Perkusista, skrzypek i ja, to łodzianie z wyboru, napływowi. Jest nas pięciu z honorowym szóstym członkiem-klarnecistą z pierwszego składu. Zdarza się że gramy razem.
G.B.: - Jaka jest muzyczna droga Caryny? Bardziej studencka czy bałkańska w Was gra muzyka?
Ł.N.:
- Caryna powstała w sierpniu 2008 roku z mojej inicjatywy. Pomógł mi w tym mój kolega Mateusz Wysocki, który był jednocześni pierwszym basistą w zespole. Kilka pierwszych festiwali, kilka sukcesów, nic wielkiego, potem zeszliśmy do podziemi i grywaliśmy często po klubach. Skład się zmieniał, mijały lata. Później dołączyli do zespołu koledzy z Serbii. Przez 3 lata ogrywaliśmy razem program muzyczny pt. „Słowiańska dusza”. Ilość koncertów i granego materiału pozostawiła sentyment do tej muzyki. Na scenie studenckiej byliśmy od początku, z niej nigdy nie wyrośniemy.
G.B.: - Wiele koncertów wielu miejscach, czy Bieszczady są dla Was jakimś wyjątkowym miejscem?
Ł.N.:
- Bieszczady zawsze były wyjątkowym miejscem. Mamy tu dużo przyjaciół. Kiedyś Bacówka pod Honem była takim naszym często odwiedzanym domem. Wielu ludzi poznało się dzięki temu miejscu. Zagraliśmy tam niezliczoną ilość koncertów, przegadaliśmy i przebiesiadowaliśmy setki godzin… Wszystko ma swój koniec.
G.B.: - Czy planujecie wydać kolejną płytę?
Ł.N.:
- W 2015 roku miała miejsce premiera płyty „Słowiańska dusza cz.1” . Zbliża się 10-lecie zespołu i prawdę mówiąc układam sobie w głowie kolejną płytę. Na wszystko jednak potrzeba środków, które zazwyczaj rozchodzą się na bieżące wydatki. Zdradzę tylko że Bieszczady znajda na niej swoje należne miejsce.
G.B.: - Kiedy w najbliższym czasie spotkamy Was w Bieszczadach?
Ł.N.:
- Każdego roku w Zajeździe pod Caryńską odbywa się „Czartgranie”. W tym roku będzie to 13-14 października Serdecznie zapraszamy, bo to piękna impreza. Zagrają wspaniali ludzie. A w sobotę, na finał również i my.
Przyłączam się do zaproszenia. Kto raz usłyszy „Carynę”, - to tak jak z Bieszczadami – nigdy ich nie zapomni.

 

"Caryna" zaprasza na "Czartgranie"
"Caryna" zaprasza na "Czartgranie"
"Caryna" zaprasza na "Czartgranie"
"Caryna" zaprasza na "Czartgranie"
"Caryna" zaprasza na "Czartgranie"
"Caryna" zaprasza na "Czartgranie"
"Caryna" zaprasza na "Czartgranie"
"Caryna" zaprasza na "Czartgranie"
"Caryna" zaprasza na "Czartgranie"
autor: Rozmawiała Lidia Tul-Chmielewska