Ustrzyki Dolne
środa, 15 lutego 2017

Człowiek, który nie istniał bez nart

Człowiek, który nie istniał bez nart<br/>fot. Magdalena Kuzar
fot. Magdalena Kuzar

Człowiek legenda, pełen radości i optymizmu, dla którego nie było rzeczy niemożliwych, kochał sport. Był wiecznie w ruchu i ciągle musiał coś robić. Z tym stwierdzeniem zgodzi się każdy kto znał Stanisława Nahajowskiego, miłośnika i propagator narciarstwa biegowego w Polsce, a także zapalonego rowerzysty.

Stanisław Nahajowski to pomysłodawca i Komandor Biegu Lotników. Długoletni dyrektor Szkoły Podstawowej w Ustjanowej, nauczyciel i wychowawca, który przyciągał młodzież siłą charakteru i niebywałym sposobem bycia, optymizmem i otwartością. Dla wielu był wzorem, mentorem i przyjacielem. Bardzo często otaczała go grupka młodych ludzi, którzy chłonęli od niego nie tylko wiedzę o sporcie czy narciarstwie, ale często uczyli się od niego jak żyć. Większość jego uczniów, równie mocno kochających biegi narciarskie jak i on osiągnęło sukces w życiu zawodowym. Uczniami Pana Stanisława są m.in. Grzegorz Roczniak i Wojciech Roczniak, lekarze medycyny, Edward Nowak absolwent Politechniki Gdańskiej i działacz „Solidarności” obecnie mieszkający w Kalifornii, Jan Sobiecki absolwent i pracownik naukowy krakowskiej AWF, Jan Żuliński ppłk Wojska Polskiego i wielu, wielu innych. Był niesamowitym, pełnym zapału i charyzmy nauczycielem. Przede wszystkim przyciągał ich osobowością i własnym przykładem. Było dla niego ważne, żeby młodzież, z którą pracuje mogła uczuć się dobrych, poprawnych wzorców zachowania.

Jego pozytywne usposobienie, otwartość, poczucie humoru i chęć niesienia pomocy zawsze zjednywały mu przyjaciół, którzy często odwiedzali go w dniu imienin. – Co roku, razem z Henrykiem Sułują, Jasiem Buczkiem, Krzysztofem Królickim odwiedzaliśmy Stasia w dniu imienin przez jakieś 15-20 lat – wspomina Halina Nosal. – Zawsze dostawaliśmy sałatkę owocową i ciastko. Nie było roku, żeby Staś zapomniał również o moich imieninach. To było takie miłe. Każdego roku przychodził do biura i mi oraz drugiej koleżance Halinie przynosił róże. Zawsze porozmawiał, pamiętał. - Jednego roku zaprosiliśmy na imieniny Frankiewicza – mówi żona, Stanisława Nahajowska – Wszystko było już przygotowane, patrzymy a on przyszedł na imienny z dwoma owcami. Stwierdził, że zjedzą trawę na podwórku i nie będzie trzeba jej kosić. Owszem wyjadły, ale razem z kwiatkami i krzaczkami. Później dokupiliśmy jeszcze dwie, a po kilkunastu latach mieliśmy już 99 owiec.

To miłość do nart
Przyjechał w Bieszczady ze względu na miłość do nart, a zaczął na nich jeździć jeszcze w liceum w Krośnie. Wtedy zrodziła się ta pasja, miłość do narciarstwa. To z powodu nart zależało mu, żeby znaleźć tutaj pracę i móc się osiedlić właśnie w tych rejonach. Jego pierwszą pracą była praca jako nauczyciel wychowania fizycznego w szkole w Ustjanowej. Pracował tu aż do emerytury. W 1971 roku przejął obowiązki dyrektora tej szkoły. We wspomnieniach dotyczących osoby Pana Stanisława możemy wyczytać, że gdy po raz pierwszy pojawił się na Żukowie od razu pokochał to miejsce. Po latach mówił „widok tej góry zrobił na mnie ogromne wrażenie i mam go w oczach do dzisiaj”. Po wielu latach 25 stycznia 1987 roku zorganizował w tym miejscu I Bieg Lotników. Dziś w tym miejscu powstała trasa biegowa, która jako jedna z nielicznych w Polsce posiada homologację FIS. Pan Stanisław doprowadził do tego, że w Ustianowej Górnej mogą odbywać się zawody rangi międzynarodowej.

Ten szczupły i bądź co bądź drobny mężczyzna, miał w sobie zawsze dużo siły. Nie były dla niego problemem prace w terenie, zbudowanie kładki w lesie, czy infrastruktury przy trasach biegowych. Jak wspomina jego żona, sport był dla niego niezwykle ważny. Był zapalonym narciarzem i cyklistą, ale miał również epizod podnoszenia ciężarów. Razem z Franciszkiem Nowakiem reprezentowali na zawodach Ludowe Zespoły Sportowe. W Raciborzu w czasach gdy uczył się w Studium Nauczycielskim zajmował się gimnastyką. – Lubił ciągle być w ruchu. Nienawidził bezczynności – wspomina Pani Stanisława. – W domu mieliśmy podział pracy, zawsze mówił „w domu Ty jesteś techniczna”. On zajmował się pracami na zewnątrz.

Nie lubił gwaru miejskiego, dużych skupisk budynków, wolał iść do lasu. Co ważne w lesie nigdy nie był sam, zawsze otoczony takimi samym zapaleńcami. Jego miejscem zawsze były góry, las. Jako dorosły człowiek wyprowadził się z Krosna, dużego miasta i znalazł swoje miejsce na ziemi w Ustjanowej.

Kochał trzy rzeczy: Boga, rodzinę i miejsce w którym był
- Nigdy się nie kłóciliśmy. Byliśmy tolerancyjni dla siebie – wspomina Pani Stanisława - Wszystkie przedsięwzięcia osobiste podejmowaliśmy spontanicznie. Nie planowaliśmy nigdy działań. Pewnego razu mąż wrócił do domu i już od progu oznajmił, żebym nas pakowała – wspomina Pani Stanisława. – Jedziemy do Zakopanego mówił. Musi Pani wiedzieć, że Ewa była jeszcze malutka, nie miała roczku, raptem kilka miesięcy. Więc spakowałam nas, wsiedliśmy na motor i pojechaliśmy we trójkę, z małą córeczką między nami na motorze do Zakopanego pochodzić po górach. Mieszkaliśmy wtedy pod namiotem. Od tamtej pory bardzo często jeździliśmy we trójkę, dopóki Ewa była na tyle mała, że można było jechać z nią na motorze, lubiliśmy tak w trójkę pospacerować po Krupówkach i popatrzeć na duże góry.

Stanisław Nahajowski był człowiekiem niezwykle pomysłowym, dla którego nie było rzeczy niemożliwych. Jego inwencję mieszkańcy Ustrzyk mogą dostrzegać do dziś, choćby w postaci Trasy Biegowej, o którą tak walczył i dbał. Jego żona wspomina historię kiedy w zimie pojechali pociągiem do Zakopanego. Jak zawsze spacerowali po Krupówkach. Mała Ewa nie dała rady już spacerować, więc Stanisław, nie zastanawiając się włożył córkę do niebieskiej, kraciastej, materiałowej torby i tak nosił ją po górach. Na drugi dzień Państwo Nahajowscy nie mogli uwierzyć swoim oczom, kiedy spotykali w Zakopanym rodziców noszących swoje pociechy w torbach. Pani Stanisława śmieje się, że tak powstała nowa moda. Torba do tej pory leży na strychu, jako rodzinna pamiątka.

- Był wspaniałym mężem i ojcem, byliśmy ze sobą 49 lat – mówi ze wzruszeniem w głosie Pani Stanisława Nahajowska. – Mąż był człowiekiem, który kochał trzy rzeczy: Boga, rodzinę i miejsce w którym był. Cokolwiek robił nigdy nie oczekiwał za to żadnej nagrody. Był urodzonym społecznikiem, nigdy od nikogo niczego nie oczekiwał, zawsze robił to co kochał. Zawsze marzył o tym, żeby wszyscy z którymi przebywał czuli się przy nim swobodnie, nawet i bezpiecznie. Zjednywał sobie ludzi, a jeśli miał wrogów, to oni tego nie okazywali – mówi Pani Stanisława.

Ciągle coś robił i gdzieś był
- Stasiu był osobą pełną energii, optymizmu, nie potrafił usiedzieć na miejscu, ciągle go gdzieś gnało, ciągle coś robił, gdzieś był – mówi Halina Nosal, znajoma z Bieszczadzkiego Stowarzyszenia Samorządowego, która po nominacji przez Stanisława Nahajowskiego została przewodniczącą Rady Miejskiej w Ustrzykach. - Wyjątkowo ciepły, dobry, zaangażowany człowiek. Jak czegoś się podejmował, to doprowadzał to do końca, nigdy nie odmawiał ludziom pomocy, zawsze otwarty, zawsze na wszystko znajdował czas. Kiedy mój mąż chorował, to był straszny czas. Rozmowy ze Stasiem były dla mnie bardzo ważne. Zawsze wspierał, podtrzymywał na duchu. Często pytał się o samopoczucie Mariana, czasem przychodził, żeby tylko posiedzieć, być. Tak, to było dla mnie bardzo ważne. Kiedyś ktoś mi poradził, że dobrze jest pić napar z pokrzywy, jak na złość nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Kiedyś mimochodem opowiedziałam o tym Stasiowi i od tamtej pory co 2 dni zbierali z żoną pokrzywy i przywoził je dla Mariana, żeby zawsze była świeża.

Jego odejście było niespodziewane zarówno dla jego ukochanych, żony i córki, jak i dla wielu przyjaciół i znajomych z Ustrzyk. - Bałyśmy się z córką, że może mu się coś stać podczas jazdy rowerem, ale nigdy nie sądziłyśmy, że stanie mu się coś na nartach – ze wzruszeniem w głosie opowiada Pani Stanisława. Halina Nosal wspomina, że tego dnia kiedy zmarł, miał pojawić się na spotkaniu Stowarzyszenia. Cieszył się, że w końcu będzie miał blisko i zapewniał, że tym razem na pewno przyjdzie. - Trzy dni przed śmiercią, przyszedł do mnie do biura, jak zawsze wesoły i uśmiechnięty przywitał się i powiedział, że nie będzie składał mi jeszcze życzeń, bo będziemy się widzieć na opłatku, ale już się tam nie pojawił. Zamiast spotkać się na opłatku pojechaliśmy całym Stowarzyszeniem na czuwanie do kościoła – wspomina Halina Nosal. – Nikt nie był w stanie siedzieć w lokalu, rozmowy toczyły się tylko wokół osoby Stasia. Już Stasiu nie zdążył mi złożyć życzeń.

Stanisław Nahajowski urodził się 3 stycznia 1940 roku w Stryju. Do matury mieszkał w Wietrznie, koło krośnieńskiej Bóbrki. Absolwent Studium Nauczycielskiego w Raciborzu, Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, Studium Trenerskiego przy AWF w Warszawie oraz Studium Samorządowo-Prawniczego przy PAN w Warszawie. Od 1961 roku związany z Ustrzykami Dolnymi. Wieloletni Dyrektor Szkoły Podstawowej w Ustjanowej, nauczyciel, trener, narciarz, kolarz, Prezes Podkarpackiego Okręgowego Związku Narciarskiego oraz członek Komisji Rewizyjnej PZN. Twórca ośrodka biegowego z licencją FIS w Ustjanowej, pomysłodawca i Komandor Bieszczadzkiego Biegu Lotników. Radny Rady Miasta Ustrzyki Dolne, przewodniczący Komisji Rewizyjnej 1990-1991, przewodniczący Rady Miejskiej w Ustrzykach Dolnych 1991-1994, wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Ustrzykach Dolnych 1994-1998. W 2000 roku otrzymał Złotą Odznakę „Zasłużony działacz kultury fizycznej”, w 2013 roku uhonorowany wyróżnieniem „Pasjonat Sportowej Polski”.

 

Człowiek, który nie istniał bez nart<br/>fot. Magdalena Kuzar
fot. Magdalena Kuzar
Człowiek, który nie istniał bez nart<br/>fot. Magdalena Kuzar
fot. Magdalena Kuzar
Człowiek, który nie istniał bez nart<br/>fot. Magdalena Kuzar
fot. Magdalena Kuzar
Człowiek, który nie istniał bez nart<br/>fot. Magdalena Kuzar
fot. Magdalena Kuzar
Człowiek, który nie istniał bez nart<br/>fot. Magdalena Kuzar
fot. Magdalena Kuzar
Człowiek, który nie istniał bez nart<br/>fot. Magdalena Kuzar
fot. Magdalena Kuzar
Człowiek, który nie istniał bez nart<br/>fot. Magdalena Kuzar
fot. Magdalena Kuzar
Człowiek, który nie istniał bez nart<br/>fot. Magdalena Kuzar
fot. Magdalena Kuzar
autor: mk


powiązane artykuły: