Ustrzyki Dolne
piątek, 29 maja 2020

Magiczne drzewa i zastrumienione pstrągi

Magiczne drzewa i zastrumienione pstrągi

„Dębiną, buczyną, połoniną” to kolejny zbiór wierszy Edwarda Marszałka. Leśnika i świetnego gawędziarza opiewającego lasy, Bieszczady, lokalną historię i oczywiście naszą przyrodę.

Tyle tu nazw drzew, roślin. A i zwierząt, od tytanów żubrów poczynając,  po duże ptaki i drobne ptaszki. I tyle tu leśnych, w ogóle przyrodniczych zjawisk. Właściwie to mała poetycka encyklopedia leśna, Podkarpacia przede wszystkim. Choć i nie omija ona górnego biegu Sanu, oddaje pokłon flisakom z Ulanowa. Tylko ktoś kto kocha las, naturę, może tak je opisywać. No i oczywiście wyraziście zaistniały w tomie pasma gór Bieszczadów, potoki i przełęcze, topografia nadająca się do komentarzy lokalnych map. Wiersz „Tropienie gór” kończą wersy:
Po odciskach racic
wołoskiego bydła
tropię góry

Zatem jest tu i historia. I to w bogatej perspektywie. Bo wspomnienie o nacjach zamieszkujących ongiś Bieszczady, Bojków, Łemków, Dolinian, Pogórzan. Wiersz „Zarośniętym studniom” ze wzruszeniem przypomina ślady po skrzętnie zagospodarowanych zagrodach do wojny – może jeszcze do tragicznej „Akcji Wisła” w 1947 roku. Utwór „Znaki czasu” wiele mówi o historii tamtego regionu. Autor pisze: Odwiedzam cmentarze, a dalej pisze o mogiłach żołnierzy, grobie Hrabiny przy źródłach Sanu i kończy słowami:
A gdzie pochowano tych,
przez których inni płakali?
Pytanie po trosze retoryczne, ale jest w nim i dociekliwość historyka.

Edward Marszałek w swoich wierszach jakby szczególnie oddawał hołd przyrodzie. Piękne opisy natury pochłonęły wszystkie pory roku. Od czystej bieli, poprzez letnie odzienie zielenie – malachitowych pasm drzew iglastych, po seledyn liści. I dociera do płonącej bukami jesieni. Ciekawa dendrologia jawi się w tych wierszach. Zastanawiają niemal magiczne klimaty, jakby przywołanie celtyckich bóstw drzewnych.
I jest tradycja. Gromniczna, Zielone Świątki, a także nazwy własne mało znanych miejsc: Koński dół, to „Cmentarz choleryczny w Księżym Lesie”. Topografia szczególna, pozwalająca turyście odkryć miejsca wyjątkowe.
Interesujące spostrzeżenie zawarł autor w wierszu „Czytanie lasu”. Pisze: Cokolwiek czytam, zawsze myślę o siekierach drwali. I kończy ten wiersz  zwrotką:
A uznany literat w domu z grubych bali
Czas spędzając spokojnie, bez hałasu,
Czy zechce pomyśleć, albo się użalić,
Ile jego pisanie pochłonęło lasu?

Może literat ani w spokoju, i niekiedy w hałasie rzeczywiście nie zastanawia się nad papierem, który ma swe źródło w drzewie, drewnie. Choć dziś papier w wielkiej mierze papier udaje, można parafrazować zagadnienie – ile jest szynki w szynce… W każdym razie Marszałek z pietyzmem podchodzi do lasu, jego bezcennych składników, od drzewa po mikroskopijną często roślinę.

Każdy kolejny tomik Edwarda Marszałka wnosi coś nowego, choć monotematyczność lasu, przyrody powraca. W każdym razie poeta ten co raz to wnosi więcej poetyckiej materii, formalnych rozwiązań, tworzy osobliwe neologizmy… Ładna strofa w postaci tercyny rozpoczyna wiersz „Nie moja – nie twoja”:
Słucham jak potok na usługach nocy
zastrumienia  pstrągi
jakby ktoś kijem bieg mu zawracał

Ta ładna fraza z wiersza „Leśne wota” kusi by ją zacytować, bo to jakby parafraza Genezis, wysublimowany dialog Ewy z Adamem, który posługiwał się siekierą: oto wspomniane zdanie kończące ten wiersz: Ciosał nią grzech pierworodny. Piękna parabola, daleki dialog z Biblią.

W wierszu „Moja bukowina” (chodzi raczej o las bukowy, nie ongiś polski region Bukowina), poświęcona bardowi Wojtkowi Belonowi, czytamy interesujące zakończenie: I pod Wetlińską / Belonieją buki. Neologizm, jakiego chciałby się doczekać niejeden artysta.

Sporo wierszy autor poświęca rzeźbiarzom i rzeźbom. Stąd wiersz „Eremita” poświecony św. Onufremu, patronowi rzeźbiarzy, i dedykacje wierszy dla rzeźbiarzy, w tym Zdzisławowi Pękalskiemu, rzeźbiącemu filologowi i aktorowi Stachowi Ożogowi, i wielu innym autorom z dłutem w ręku. Interesującą wydaje się być  opowieść o „Świętym Marcinie”. Według legendy Marcin podzielił się połową swego płaszcza z żebrakiem; połowową, gdyż połowowa należała do króla, pana rycerza Marcina.  Ale św. Marcin „pomieszkuje” i w Krościenku, w tym i w zasobach autora wierszy, który także św. Marcina wyrzeźbił, „dłubał go w kawałku lipiny” przeznaczonej dla profesjonalnego rzeźbiarza.

Tomik „Doliną, buczyną. Połoniną” skomponowany został z rozdziałów – podtytułów. Rozdziały „Dedykacje” i „Epitafia” poświęcone zostały sporej liczbie interesujących osób związanych z lasem i Bieszczadami, nie sposób przytaczać wszystkie nazwiska.

Wiersze Edwarda Marszałka śpiewa, do swych muzycznych kompozycji, krakowski bard Mariusz Wdowin. Wydana została płyta „Szepty gór” z bieszczadzkimi wierszami Marszałka, z oryginalnie przez Wdowina śpiewanymi, z nostalgicznym klimatem gór i przyrody. Poetka Mira Zalewska także ma swoją „bieszczadzką” płytę „Przystanek Bieszczady”. Także w pięknej oprawie muzycznej i wokalnej Wdowina. Również lokalni poeci radują się wykonaniami ich poezji przez tego barda.  
 

*) Edward Marszałek „Dębiną, buczyną, połoniną”, Krosno 2019

autor: Jan Tulik