Ustrzyki Dolne
środa, 24 kwietnia 2019

Nieustannie realizuje pragnienia

Nieustannie realizuje pragnienia<br/>fot. arch. Róży Franczak
fot. arch. Róży Franczak

Z Różą Franczak - ceramiczką, współwłaścicielką Galerii „Barak”, instruktorką teatralną, autorką i realizatorką projektów społecznych i kulturalnych rozmawia Mira Zalewska.

Mira Zalewska: - Planowałam, że będziesz pierwszą kobietą, którą poproszę o wywiad, ale kazałaś mi czekać kilka miesięcy. Dlatego, że masz dość udzielania wywiadów, czy po prostu jesteś nadęta?
Róża Franczak:
- Nadęta oczywiście! Po czterdziestce, w niektórych obszarach mojego ciała nadęło mnie wyraźnie (śmiech).
M.Z.: - Szczęśliwie w tych właściwych miejscach, więc nie straciłaś niczego ze swojej kobiecości. Coś jeszcze się stało po czterdziestce? Zadyszka, problemy z pamięcią, spadek Libido?
R.F.:
- Wszystko w pakiecie! W życiu tak mam, że jeśli biorę, to całymi garściami, no wiesz - wersja Premium... (śmiech). Jeśli chodzi o wywiad, to teraz poważnie: Twój wywiad z Krzysztofem (przyp. red. Krzysztof Franczak - mąż Róży) zrobił na mnie duże wrażenie. Reakcje na niego były skrajnie różne: albo był w Internecie usuwany, albo odzywali się do nas ludzie bardzo poruszeni, wzruszeni tym, czego się o moim mężu dowiedzieli. Miałam poczucie, że wydarzyło się coś na tyle ważnego, że chcę zamilknąć, a nie zagadywać tego kolejnymi treściami.
M.Z.: - Przybyłaś w Bieszczady dawno, jako dziewczę płoche, w „glanach” i kolorowych hippisowskich fatałaszkach. Ile z tamtej Róży zostało w tej obecnej?
R.F.:
- Przede wszystkim umiłowanie wolności, bo z beztroskiego życia chwilą zostało to, że każdą chwilę celebruję, każdy piękny moment, każdy obraz i każde spotkanie. No i zdrowy, myślę, stosunek do wartości materialnych: nadal wolę „być” niż „mieć”.
M.Z.: - A „glany”??? Chyba nie uznałaś, że z nich wyrosłaś, nawet ja je noszę czasem, choć właśnie stuknęła mi sześćdziesiątka!
R.F:
- Rozpadły się, zupełnie, niestety. Za to w kwiecistych strojach wciąż dobrze się czuję.
M.Z.:- Talent przytargałaś w plecaku, czy tu się zaraziłaś?
R.F.:
- Zawsze byłam dzieckiem malującym, śpiewającym, recytującym, ale faktycznie, dopiero w Bieszczadach dostrzegłam możliwości rozwijania talentów. Wciąż takie perspektywy widzę przed sobą traktując swoje życie jako proces, drogę. Było malarstwo, teraz jest ceramika, ale nie zamykam się też na inne dyscypliny, na różnych etapach różnie się realizuję, bo jestem „pragnicielem”.
M.Z.: - A cóż to za słowotwór taki?
R.F.:
- „Pragniciel” to ktoś, kto pragnienia ma nieustanne i równie nieustannie je realizuje.
M.Z.: - Ale czymś Cię jeszcze Bieszczady ubogaciły, co?
R.F.:
- Dogłębniej poznałam siebie, bardziej uwrażliwiłam się na innych ludzi,  przewartościowałam wiele  poglądów , odnalazłam Boga i miłość mojego życia.
M.Z.: - Wracamy do kobiecości. Przybyłaś w Bieszczady dawno, jako dziewczę płochę, tutaj właściwie stałaś się kobietą. Dla mnie jesteś przykładem „kobiety bieszczadzkiej” choć nie potrafię podać definicji tego zjawiska. Chyba chodzi o to, że artystka, że związana z naturą... tak, że nie wiadomo gdzie granica przebiega, nie szukająca ekskluzywności, wiodąca życie jednak proste, choć działająca w obszarach sztuki, co już proste nie jest.
R.F.:
- Jestem kobietą mieszkającą w Bieszczadach, ale czy bieszczadzką nie wiem. Poznałam wiele takich kobiet, „tkniętych palcem Bożym”, artystek obdarzonych różnymi talentami, trochę szalonych, wrażliwych i silnych jednocześnie. Teraz zaczęłam doceniać takie kobiety, z którymi nikt nie zrobi wywiadu...
M.Z.: - A czemu powinien?
R.F.:
- Każdy z nas jest autorem jednej świetnej książki - autobiografii. Gdyby któraś z kobiet, które znam, wydała taką książkę, to byłby bestseller i materiał na film obyczajowy, dramat, tragedię, komedię jednocześnie
M.Z.: - A czy najczęściej używanym w owym bestsellerze zwrotem byłoby „mój mąż uważa, że...”? Innymi słowy, czy te kobiety - wbrew aktualnym trendom - nie pozostają aby w cieniu mężczyzny?
R.F.:
- Trochę tak, nie eksponują swojej obecności, ale mają poczucie własnej wartości, znają swoją tożsamość, znają też zakres swojej władzy. Są piękne w tej swojej pokorze, skromności, która jest wyborem, bo nie muszą domagać się - na mnie wszystkie światła! Dla mnie one są bohaterkami.
M.Z.: - Wracamy do ciebie. Skoro jesteś jedną z kobiet bieszczadzkich, to wystarczy, że opowiesz nam jaka jesteś i będziemy wszystko o nich wiedziały. Świat zna wielu mężczyzn, którzy osiągnęli sukces w różnych dziedzinach - dzięki swoim kobietom. Obama, Einstein, Hitchcock. A jak ma Franczak?  Które stwierdzenie go dotyczy: 1. Za każdym mężczyzną odnoszącym sukcesy stoi kobieta niezwykła? 2. Kobieta zdziwiona jak mu się to w ogóle udaje. 3. Kobieta, która nie ma co na siebie włożyć?
R.F.:
- (śmiech) On ma wszystko, w pakiecie!
M.Z.: - Ach, tak! To jaką funkcję pełni u ciebie przyodziewek? Chroni przed zimnem, osłania nagość, czy...
R.F.:
- Ma eksponować moje piękno, oczywiście! Jestem kobietą taką jaka mnie Bóg stworzył, czyli piękną, zabawną, powabną, kapryśną, nieobliczalną, rezolutną (śmiech).
M.Z.: - A zazdrosną? Teraz spoważniejesz, co?
R.F.:
- Tak, czasami bywam zazdrosna.
M.Z.: - O inne kobiety, o pasje, o uwagę męża?
R.F.:
- Moim językiem miłości jest czas wartościowy. Więc kiedy mój mąż rozmawia ze mną i -nie daj Boże - zagapi się w ekran komputera lub telewizora, to mnie to... hmm... destabilizuje.
M.Z.: - I?
R.F.:
- Żądam natychmiastowej uwagi. To jest silniejsze ode mnie, on już to wie.
M.Z.: - Zapachniało feminizmem.
R.F.:
- E, feminizm jest przereklamowany! Mam w małżeństwie dużo swobody. Chcę jechać na rekolekcje to jadę, chciałam dokończyć przerwane studia - miałam zielone światło, a jak informuję, że chcę jechać sama do sanatorium, to wybucha śmiechem i też nie protestuje. Mam dużo przestrzeni do realizowania różnych pomysłów, nie tylko artystycznych. Może więc wyglądać, że jestem wyzwolona i niezależna, może nawet z tymże rysem feministycznym, ale tak nie jest. W sprawach naprawdę ważnych decyzje podejmujemy zawsze wspólnie, nigdy nie się wychylam..

Cały wywiad w GB nr 8 - Gazetę Bieszczadzką można kupić również w formie PDF

 

 

autor: ZM