Ustrzyki Dolne
sobota, 30 czerwca 2018

Tam wyżej jest Bóg

Tam wyżej jest Bóg<br/>fot. Inka Wieczeńska
fot. Inka Wieczeńska

Z Tomaszem Antonim Żakiem z reżyserem teatralnym, pisarzem, publicystą, założycielem i dyrektorem niezależnej sceny Teatr Nie Teraz w Tarnowie, oraz reżyserem spektaklu „Wyżej niż połonina. Saga w VI aktach” rozmawia Inka Wieczeńska.

Inka Wieczeńska: - Poznaliśmy się dzięki Twojemu spektaklowi „Wyżej niż połonina”. Zaskakująco trafnie przedstawiasz magię życia Bieszczadników zwanych zakapiorami, z ich wszelkimi słabościami życia codziennego. Łączysz to z bolesną historią powojennych Bieszczadów. Skąd taki temat, skąd czerpałeś wiedzę?
Tomasz A. Żak:
- Bieszczady, to po Tatrach, takie drugie źródło mojego emocjonalnego dorastania. Tak się poukładało w moim życiu, że to właśnie w górach i poprzez góry bardzo wiele zrozumiałem. Do dzisiaj używam ich do dyscyplinowania samego siebie i zabezpieczania w sobie koniecznej duchowości. W górach utrwalały się więzi łączące moich najbliższych - żony i córki. I także tutaj przyprowadzam kolejne pokolenia adeptów teatru, aby wschodzące słonce, np. na Koszystej czy Haliczu budziło i umacniało ich serca i umysły. Nie ma w tym nic zaskakującego, że w końcu to wszystko, co w górach jest, i co o nich sie dowiedziałem, zamieniłem na pełnowymiarowy dramat i spektakl. W Bieszczadach spędziłem bardzo dużo czasu. Począwszy od lat 70-tych XX wieku przewędrowałem chyba wszystkie szlaki i ścieżki. Poznałem mnóstwo ludzi, w tym ludzi niezwykłych, takich choćby, jak Tadeusz Janota Bzowski, zwany nie bez powodu Królem Bieszczadów. „Wyżej niż połonina” trochę jakby spłaca mój dług wobec tego świata, tak naprawdę wciąż nieopowiedzianego do końca. Albo inaczej - opowiadanego wybiórczo, trochę sensacyjnie, trochę sentymentalnie i - szczególnie w ostatnich latach - z fałszywą legendą „zakapiorów - soli tej ziemi”. Mój spektakl opowiada o Bieszczadnikach, o ludziach, których dotykały „wszelkie słabości życia codziennego”, ale nade wszystko dominowała (i dominuje!) w nich miłość do tej ziemi i do ludzi. Dominuje kreatywna energia ubogacająca ten nasz Bieszczad - pracą, twórczością, ale też modlitwą. Fałszywe autorytety wykrzywiają obraz tej ziemi, a kłamstwo o czasach powojennych (Żołnierze Wyklęci, bandyci z UPA) zatruwa kolejne pokolenia wspinające się na połoniny.
(...)
I.W.: - A jak to jest naprawdę z tymi zarzutami o plagiat czy oskarżeniami o bezczeszczenie pamięci Jędrka Wasilewskiego?
T.A.Ż.:
- Te pierwsze są dęte, że użyję tego kolokwializmu, i wyrażają jedynie dość żałosną próbę monopolizacji tematyki bieszczadzkiej, w tle czego trudno nie dostrzec zwykłej interesowności. To drugie, to zupełne mijanie się z treścią „Wyżej niż połonina”, które może świadczyć jedynie o tym, że ktoś formułuje takie zarzuty, bo nie oglądał spektaklu. Nie należy  bohaterów tego dramatu traktować, jak bohaterów jakiegoś reportażu z terenu. „Wyżej niż połonina” to nie jest teatr faktu. To poetycka opowieść o winie i karze, o wyrzutach sumienia, o poszukiwaniu szczęścia. Nasze odwieczne dążenie do sukcesu, do szczytu, nie było i nie jest też obce tym, którzy trafiali i trafiają w Bieszczady. I, jak wszędzie, dzieje się to nader często „po trupach”. Ale w końcu przychodzi świadomość grzechu i tego, że – jak mówi jeden z bohaterów spektaklu: „Każdy żałuje pewnych rzeczy. Nie ma człowieka, co by nie chciał cofnąć kawałka swego życia”. I wtedy człowiekowi potrzeba absolutu, mistyki, Boga. I odnajduje go tam wyżej, „wyżej niż połonina”. O tym jest ten spektakl.
I.W.: - Niezaprzeczalnym jest fakt, że coraz głośniej o widowisku, a sztuka ta ujawnia  wartości, o których warto dyskutować. Dziękuję za rozmowę.

(Cały wywiad w GB nr 13 - przypominamy, że naszą gazetę można kupić równiez w formie PDF)

 

autor: IW


powiązane artykuły: