Ustrzyki Dolne
piątek, 7 czerwca 2019

Zacząłem chodzić powoli...

Zacząłem chodzić powoli...

Z Piotrem Tabiszem, przewodnikiem, fotografem bieszczadzkiej przyrody, autorem serii zdjęć „Rzeźby natury” rozmawia Mira Zalewska.

Mira Zalewska: - Fotografujesz Bieszczady, co nie jest niczym nadzwyczajnym, bo trudno spotkać na szlaku kogoś bez bardziej, lub mniej profesjonalnego sprzętu fotograficznego. W mediach społecznościowych, każdego dnia publikowane są setki zdjęć Bieszczadu, amatorskie i profesjonalne, ukazujące wielkie talenty twórcze autorów, lub owych talentów brak. Ty zyskałeś ostatnio rozpoznawalność dzięki nietypowej serii fotografii, ukazujących przedziwne drzewa, ale nie te typowe, dorodne bieszczadzkie jodły i buki. Przypadkiem trafiasz na te dziwolągi, czy organizujesz wyprawy poszukiwawcze?
Piotr Tabisz:
- Nie organizuję wypraw, po prostu rozglądam się uważnie dokoła, dzięki czemu dostrzegam to, czego, być może inni nie widzą. Jedno z tych drzew, stoi przy szlaku, niedaleko „Chatki Puchatka”, setki ludzi dziennie w sezonie tamtędy przechodzi, a nie widziałem, by ktoś je fotografował.
M.Z.: - Pamiętasz gdzie stoją, a czasem leżą wszystkie te drzewa ze zdjęć, bo nie zawsze podajesz miejsce?
P.T.:
- Pamiętam dokładnie, tyle, że wiele z nich nie wygląda już tak, jak na zdjęciach, a niektórych już nie ma. Spróchniały, poddały się naturze. To jest dla mnie interesujące w fotografowaniu, że zatrzymuję w kadrze to, co bardzo ulotne. Dlatego fotografuję też śnieżne, lodowe formy, chmury, czy zjawiska meteorologiczne. Trwają krótko, czasem tylko chwilę a ja mam pewność, że chwytam to, co ulotne, że moje zdjęcie będzie unikalne, bo za chwilę przyjdzie słońce, albo wiatr i nikt nie zrobi identycznego, może podobne, ale nie dokładnie takie.
M.Z.: - Pamiętasz pierwszą taką „rzeźbę” w drzewie przez naturę wykonaną, którą sfotografowałeś?
P.T.:
- Tak, oczywiście. Szedłem, rozglądając się uważnie, jak zwykle i dostrzegłem dziwną narośl na drzewie, która wyglądała jak ludzka twarz. Zafascynował mnie taki wybryk natury, sfotografowałem go i to był początek całej serii.
M.Z.: - Która nie jest skończona?
P.T.:
- Powstaje cały czas, bo - jak się okazuje - niemało jest tych, jak je nazwałaś „dziwolągów” w naszych górach. Większość z nich spotykam po prostu przy szlakach, idąc wolniej nieco niż pozostali, którzy ich nie dostrzegają. Ale kiedy pokazuję te drzewa, zwracam na nie uwagę ludzi, pytam, co im ta narośl czy inna anomalia przypomina, to - choć często mają zupełnie inne niż ja skojarzenia - zwykle potem patrzą uważniej i sami odkrywają różne dziwne lub po prostu piękne rzeczy w Bieszczadach.
M.Z.: - Nie tylko pokazujesz ludziom Bieszczady, ale też uczysz jak na nie patrzeć.
P.T.:
- Staram się tak właśnie robić i cieszę się, że często to się udaje. Radzę ludziom, żeby idąc szlakiem, zatrzymywali się na chwilę, bez pospiechu obejrzeli za siebie, zobaczyli mijane miejsce w innym świetle, z innej perspektywy, wtedy dostrzec można zupełnie nowy obraz tego samego miejsca czy zjawiska. Szczególnie w przypadku drzew to polecam.
M.Z.: - Praca przewodnika stwarza Ci wiele okazji do wyszukiwania obiektywem różnych niezwykłości.
P.T.:
- Nie, nie. Gdy idę z grupą, nie mogę skupiać się na fotografowaniu, muszę się koncentrować na ludziach, na otoczeniu. Na zdjęcia wyprawiam się samotnie, lub z przyjaciółmi. A dzięki temu, że prowadzam grupy turystów, mam możliwość odwiedzania tych samych miejsc w różnych odstępach czasu, co pozwala mi dostrzegać zmiany. Jest takie drzewo, które fotografowałem, gdy narośl na nim przypominała głowę byka, po jakimś czasie wróciłem w to miejsce, „głowa” była pod śniegiem, wówczas światłocienie jeszcze bardziej potęgowały złudzenie, że to bycza głowa, potem jeden z jej „rogów” był odłamany, a ostatnio, niestety, już w ogóle jej nie było. Inne, też jest na zdjęciu, przypominało głowę punka, z czubem charakterystycznym i zarysem ludzkiej twarzy, ale drzewo było tak bardzo spróchniałe, że przewróciło się zaraz potem i rozleciało na kawałki.
M.Z.: - Zdjęcia z tej serii maja mnóstwo „lajków”, są też bardzo często udostępniane, a poeci, najwyraźniej zainspirowani nimi, wiersze pod nimi piszą. Przyjemnie ci z tego powodu?
P.T.:
- Bardzo! Robię te zdjęcia przecież po to, żeby z ludźmi się podzielić tym, co mnie zafascynowało, więc skoro ludzie oglądają, „lajkują” i udostępniają, to znaczy, że doceniają. A jeśli na dodatek zainspirowałem innego artystę, to jest mi niezwykle miło i bardzo mnie to cieszy.

Cały wywiad w GB nr 11 - zapraszamy do zakupu PDF

FOT. PIOTR TABISZ

Zacząłem chodzić powoli...
Zacząłem chodzić powoli...
Zacząłem chodzić powoli...
Zacząłem chodzić powoli...
Zacząłem chodzić powoli...
autor: ZM