Ustrzyki Dolne
wtorek, 17 października 2017

Zauroczona Bieszczadami...

Zauroczona Bieszczadami...<br/>fot. Lidia Tul-Chmielewska
fot. Lidia Tul-Chmielewska

Z Małgorzatą Kurzycką – „poetką - samorodkiem” - zainspirowaną urokiem Bieszczadów, rozmawiałam podczas spaceru po Sinych Wirach. Zauroczona Bieszczadami - dobrą energią oraz ludźmi z portalu społecznościowego, którzy tak jak ona, odnaleźli się we wspólnej pasji i uwielbienia do bieszczadzkiego piękna.

Gazeta Bieszczadzka: Skąd jesteś i kim jesteś?
Małgorzata Kurzycka:
Poprosiłaś mnie o wywiad, bo jestem poetką, prawda? Tak sądzę, bo zanim zaczęłam publikować swoje wiersze, nikt się mną szczególnie nie interesował. Pochodzę z Częstochowy i tam mieszkam, ale moim miejscem na ziemi są Bieszczady i dlatego właśnie jestem tu teraz, żeby „naładować akumulatory” i nawdychać inspiracji na resztę roku.
G.B.: - Twoja droga do pisania wierszy? Czym dla ciebie jest obecnie poezja?
M.K.:
- Już dawniej rymowałam sobie swoje myśli o życiu i świecie, ale uważałam, że to taki mój dialog ze sobą, ale odkąd, trafiłam na fecebookową grupę o nazwie Bieszczadzka Strefa Dobrej Energii, poezja stała się dla mnie nie tylko formą przekazywania uczuć, myśli i opisywania tego jak widzę otaczającą mnie rzeczywistość, ale też, a właściwie przede wszystkim formą kontaktu z innymi ludźmi, zarówno poetami, którzy tworzą w tej drupie jak i tymi, którzy czytają moje wiersze, reagują na nie. Często zaskakuje mnie, jak bardzo różnych rzeczy doszukują się w mojej twórczości, czasem odkrywają to, co zawarłam w niej nieświadomie, co było odbiciem mojej duszy w momencie tworzenia.
G.B.: - Czy Bieszczady cię zainspirowały czy grupa na FB?
M.K.: -
Bieszczady inspirowały mnie zawsze, wywożone stąd wspomnienia dominowały moje myśli zmuszając do tworzenia wierszy. Tyle, że wówczas ja jeszcze nie bardzo umiałam je pisać, bo natchnienie i inspiracja to nie wszystko... Żeby namalować obraz, który będzie dziełem sztuki, trzeba nauczyć się trzymania pędzla i mieszania farb, a i zasady ukazywania np. perspektywy na płótnie też się przydają, prawda? W Bieszczadzkiej Strefie Dobrej Energii prowadzone są warsztaty pisania poezji, poznajemy sposoby na zachowanie rytmu w wierszach rymowanych, tworzenia rymów tak, by nie były „częstochowskie”, jak to nazwał kiedyś nasze grupowe wiersze ktoś, kto sam rymów tworzyć nie umie. Przekazywanie myśli, uczuć, siły, słabości i całej reszty, która wypełnia poezje, jest moim zdaniem znacznie trudniej zrobić ubierając to wszystko w rymy, niż bez nich. Choć cenię i chętnie, z zaciekawieniem nieustannym czytam białą poezję, nie tylko moich zaprzyjaźnionych poetów.
G.B.: - Jak postrzegasz ludzi w Bieszczadach i w ogóle całe Bieszczady?
M.K.: -
„Nie ma znaczenia w Bieszczadach i nie podlega ocenie co masz i ile posiadasz, tu człowieczeństwo jest w cenie” jak pisze moja ulubiona bieszczadzka poetka Mira Zalewska, ale trudno to zrozumieć i uwierzyć „na słowo”, dopiero będąc w Bieszczadach, doświadczamy tej magii, dzięki której wyłącza się troska o przyszłość i wspomnienia z przeszłości, istniejesz tu i teraz, ta trwająca chwila jest najważniejsza i to jest właśnie dla mnie wolność. Tutaj patrzę „bardziej patrząco, myślę bardziej myśląco”, życie widzę dokładniej lepiej myślę o sobie i innych ludziach. O tych bieszczadzkich, którzy tu żyją i tych, których spotyka się na szlaku, na których tez działa magia Bieszczadu, zarażając swoją niezwykłością, a może zwykłością właśnie?
G.B.: - Byłaś tutaj zaledwie kilka dni, jakie wrażenia zabrałaś ze sobą tym razem?
M.K.: -
Jak to w Bieszczadach - za każdym razem dostrzegasz w nich coś nowego, nawet w tych od dawna znanych miejscach, ja ponownie zakochałam się w Sinych Wirach, tłucze mi się po sercu ta miłość, a jak zakołata do głowy to będzie wiersz. Tuż po przyjeździe w Bieszczady rozładował mi się telefon, a ja zauważyłam to dopiero wyjeżdżając. Okazuje się, że czas bez telefonu nie jest czasem straconym... Z pewnością nie w Bieszczadach!
 

Widziałam Jesień jak chodziła po Bieszczadach
W sukni z pajęczyn, wrotycz zdobił białą skroń
I drzewa za nią w kolorowych szły paradach
A gdzieś z Połonin snuła się  ogniska woń.
Widziałam Jesień jak tańczyła na gór  zboczach
A wiatr do wtóru na fujarce z buka grał
Echo się śpiewem zaplatało w jej warkoczach
i razem z wiatrem odbijało się od skał
Widziałam Jesień mgłami szalem otuloną
Na łąkach śpiących rozrzucała srebrną szadź
I brzozę białą w igły świerka przytuloną
Który jej szeptał, że już czas najwyższy spać....
 
Małgorzata Kurzycka

 

 

autor: Rozmawiała Lidia Tul-Chmielewska