Ustrzyki Dolne
piątek, 20 marca 2020

Marzeń nikt nie odbierze

Marzeń nikt nie odbierze

Rozmowa z Mateuszem Kuzio, nowym piłkarzem Miejskiego Klubu Sportowego Arłamów Ustrzyki Dolne.

- Jesteś bieszczadzki z urodzenia?
- Prawie. Urodziłem się w Sanoku.
- I sięgnąłeś po grzechotkę czy rozglądałeś się za piłką?
- Jeśli wierzyć mojej mamie, to ulubioną zabawką zawsze była piłka. I tak już zostało… Można stwierdzić, że piłka była, jest i będzie zawsze przy mnie – od małego, kiedy graliśmy nie na takich pięknych orlikach, ale na placach asfaltowych. Stawialiśmy słupki z patyków i rozgrywaliśmy dziecinne mecze, dzisiaj to są piękne wspomnienia. W porównaniu z nami dzisiejsze dzieci mają wszystko, czego zapragną, ale zabija ich życie wirtualne.
- A gdy dawniej kopałeś piłkę, to którego piłkarza udawałeś?
- Nigdy nikogo nie udawałem i nie będę udawał. Jestem sobą i uważam, że to właśnie jest w życiu bardzo ważne. Przynajmniej w moim. A jeśli chodzi ci o to, kto był moim idolem w tamtym czasie, to był nim i zostanie Luis Nazario de Lima Ronaldo. Na nim zawsze się wzorowałem. Nigdy nie zapomnę Mistrzostw Świata w Korei i Japonii, gdzie w finale Brazylijczycy grali z Niemcami. To on strzelił dwie bramki i dał Brazylii Mistrzostwo Świata. Płakałem ze szczęścia! Mało tego – tylko się ze mnie nie śmiej! - nawet chciałem zrobić sobie taką samą fryzurę jak on, ale się nie odważyłem.
- Lama Ronaldo, powiadasz? Hm....
- Nie Lama, tylko Lima! Kobieto, zlituj się, nie wiesz kim jest Ronaldo???
- Ten przystojny Brazylijczyk Ronaldo? A, to wiem, pewnie, że wiem, ale sądziłam, że on  jest głównie idolem kobiet, nie piłkarzy…
- Piłkarzy też, a nawet głównie, możesz być pewna!
- Piłkarzem chciałeś być „od zawsze”.
- Mama powtarzała, że wiedziała o tym już wtedy, gdy byłem w jej brzuchu, bo podobno mocno kopałem (śmiech). Obydwoje rodzice mnie wspierają i sądzę, że są ze mnie dumni. Cieszą się, że nie stoję w miejscu, tylko cały czas się rozwijam.
- Zacząłeś ten rozwój w klubie...
- … w Stali Sanok, której jestem wychowankiem.
- A wychowawcą był...
- … trener Maciej Błażowski. Później, już w piłce juniorskiej, wychowawcą i trenerem był profesor, a teraz i radny Piotr Kot. Dzisiaj mogę śmiało powiedzieć, że to on nauczył mnie rzemiosła piłkarskiego i za to zawsze będę mu wdzięczny. Był silnie zaangażowany, zdeterminowany, a ja nie byłem najłatwiejszym zawodnikiem. Dał mi nieraz popalić…
- Długo cię trenował?
- Jeśli chodzi o staż, to około ośmiu lat. Koledzy, którzy wtedy byli ze mną w klasie sportowej, grają teraz w różnych klubach. Kuba Ząbkiewicz w Ekoball Stal Sanok, Michał Śmietana w Cosmos Nowotaniec. Wciąż mamy kontakt, a jako widz będę wspierał chłopaków ze Stali, więc i Kubę. Z Michałem spotkamy się po dwóch stronach boiska jako rywale w grze, ale prywatnie wciąż jesteśmy kolegami.  
- Co było dalej?
- Potem niestety Stal się rozpadła i znikła z mapy, co było przyczyną różnych piłkarskich przygód w moim życiu. Trafiłem do trzecioligowej Stali Kraśnik i wtedy trener Kot zadzwonił do mnie z informacją, że powstaje nowy projekt pod szyldem Ekoball Stal Sanok. Zaproponował, żebym wziął w nim udział. Zgodziłem się, wróciłem do Sanoka i doprowadziliśmy ten projekt od A klasy do czwartej ligi. Zawsze będę miał w sercu ten klub, to miasto.
- Obecny też już nosisz w sercu, czy jeszcze nie okrzepłeś?
- Obecny, to - dopiero od tej rundy - MKS Arłamów Ustrzyki Dolne.
- Z nowym trenerem, Grzegorzem Tkaczem, o którym nawet ja słyszałam, choć nie wiedziałam, kim jest Lama Ronaldo.
- Lima, nie Lama... Nie dobijaj mnie! (śmiech). Nie dziwię się, że słyszałaś o trenerze Tkaczu, to profesjonalista wysokiej klasy. Myślę, że właśnie dlatego tak dobrze mi się z nim pracuje.
- Dlatego prosiłeś o przeniesienie do MKS Arłamów, czy to ciebie proszono?
- Była to decyzja dwóch stron.
- A na co zanosi się w twoich planach na przyszłość?
- Nigdy nie wychodzę za bardzo w przyszłość. Ale nie ma co ukrywać, zawodowo nigdy nie grałem i chyba już nie zagram. To raczej półprofesjonalna gra, co nie znaczy, że nie podchodzę ze stuprocentowym zaangażowaniem do realizacji celów, które mamy do osiągnięcia.
- No dobrze, to zostawmy plany i pomówmy o marzeniach.
- Marzenia to coś bardzo osobistego, wręcz intymnego, więc wybacz, że zostawię je dla siebie. Ale możemy porozmawiać o Ronaldo…
- Dziękuję za rozmowę.
 

Fot. Archiwum prywatne - Mateusz Kuzio w szatni przed meczem

autor: ZM