Ustrzyki Dolne
sobota, 3 grudnia 2016

Z urodzajnych czarnoziemów w bieszczadzką biedę

Z urodzajnych czarnoziemów w bieszczadzką biedę<br/>fot. Adam Leń
fot. Adam Leń

Spektakl teatralny, prezentacja filmów dokumentalnych, wspomnienia przesiedleńców, kresowa kuchnia i występ artystyczny zespołu dziecięcego ze Striłek, złożyły się na uroczystość obchodów 65 rocznicy akcji H-T z 1951 roku w Czarnej.

26 listopada w sali Gminnego Ośrodka Kultury w Czarnej brakło siedzących miejsc dla chętnych, chcących wziąć udział w uroczystości. Obchody 65 rocznicy akcji H-T zainaugurowało przedstawienie „I to się przeżyło…” w wykonaniu grupy teatralnej Stowarzyszenia Inicjatyw Społecznych „Besida”. Spektakl to ujęta w poetycką metaforę podróż w czasie do krainy dzieciństwa i młodości. To również opowieść o doświadczeniu rozpadu świata i o tym, co pozwala budować ten świat na nowo. Spektaklowi towarzyszyły niezwykłe emocje. Wzruszenie udzielało się zarówno aktorom jak i widzom.

Na przegląd filmów poświęconych problematyce przesiedleńczej złożyły się dwie produkcje dokumentalne, powstałe ponad dwadzieścia i piętnaście lat temu.
Pierwsza z nich powstała w 1994 roku, a jego bohaterami są mieszkańcy gminy Czarna. Opowiada o drogach życiowych, które zawiodły ich w Bieszczady. Osnową filmu jest lekcja w szkole w Czarnej, prowadzona przez polonistkę Marzenę Zając, poświęcona szukaniu źródeł tożsamości mieszkańców Czarnej i okolic, oraz potrzebie współistnienia osób o różnym światopoglądzie, pochodzeniu, narodowości. Film powstał w ramach Konkursu „Małe Ojczyzny - Tradycja dla Przyszłości”, którego gmina Czarna była laureatem.

Drugi film to produkcja TVP z 2001 roku, autorstwa Andrzeja Potockiego, nakręcony z okazji 50 rocznicy przesiedleń. O swoich losach opowiadali między innymi Rajmund Huzarski, Stanisław Sobiecki, Antoni Flak, Kazimierz Tetera, Mieczysław Buziewicz. O tym, że warto, aby takie filmy powstawały niech świadczy fakt, że po 15 latach od daty produkcji nabrał on dodatkowego waloru dokumentalnego. Części bohaterów tego filmu już między nami nie ma.

O przebiegu wysiedlenia oraz pierwszym okresie pobytu w Bieszczadach opowiadali najstarsi przesiedleńcy. W każdym ze wspomnień pojawiał się wątek krzywdy, jakiej doznali mieszkańcy „Grzędy Sokalskiej”, którzy zostali przesiedleni z żyznych rolniczych terenów na nieurodzajną bieszczadzką ziemię. W swoich rodzinnych stronach zostawiali często murowane, kryte blachą domy mieszkalne o kilku izbach. W Bieszczadach czekały na nich chaty kryte strzechą. Domy w Bełzie, Sokalu, Warężu, Krystynopolu, Uhnowie pozostawiali  w idealnym stanie, z kluczem w drzwiach. Tu często w studniach były potopione koty, a w paleniskach kuchni naboje i pociski. Większość miała nadzieję, że jest to sytuacja przejściowa, i że jeszcze wrócą na swoja ojcowiznę. Część z przesiedleńców nie rozpakowywała niektórych skrzyń z dobytkiem, żyjąc na przysłowiowych walizkach, w poczuciu tymczasowości. Z biegiem czasu musieli jednak pogodzić się ze swoim losem.

Więcej w GB 25

Z urodzajnych czarnoziemów w bieszczadzką biedę<br/>fot. Adam Leń
fot. Adam Leń
Z urodzajnych czarnoziemów w bieszczadzką biedę<br/>fot. Adam Leń
fot. Adam Leń
Z urodzajnych czarnoziemów w bieszczadzką biedę<br/>fot. Adam Leń
fot. Adam Leń
Z urodzajnych czarnoziemów w bieszczadzką biedę<br/>fot. Adam Leń
fot. Adam Leń
Z urodzajnych czarnoziemów w bieszczadzką biedę<br/>fot. Adam Leń
fot. Adam Leń
Z urodzajnych czarnoziemów w bieszczadzką biedę<br/>fot. Adam Leń
fot. Adam Leń
Z urodzajnych czarnoziemów w bieszczadzką biedę<br/>fot. Adam Leń
fot. Adam Leń
autor: ela