Ustrzyki Dolne
niedziela, 17 stycznia 2016

Morsy nad zalewem solińskim

Morsy nad zalewem solińskim<br/>fot. M.S. Mazurkiewicz
fot. M.S. Mazurkiewicz

Indianie, wikingowie, marynarze i piraci - I Międzynarodowy Zlot Morsów w Polańczyku rozpoczął się kolorową paradą kilkudziesięciu osób, którzy na imprezę zjechali z całego świata. I chociaż narzekano, że woda jest za ciepła wszyscy zadowoleni wychodzili z wód Zalewu Solińskiego.

Opady śniegu i mróz nie przeszkodziły w organizacji I Światowego Zlotu Morsów Solina – Polańczyk, który odbył się w WZW „Jawor” w Solinie. W imprezie wzięło ponad 380 osób z blisko 40 klubów morsów w Polsce oraz goście ze Słowacji czy Angoli. Pomysłodawcą i realizatorem imprezy był założyciel krościeńskiego klubu morsów „Kromors” Kazimierz Antkiewicz wraz z żoną Renatą. – Uczestniczyłem w wielu podobnych imprezach w kraju i kiedyś pomyślałem, a dlaczego nie u nas – wspomina organizator. – Lokalizację imprezy wskazała nam atrakcyjność Bieszczadów. Kontaktowaliśmy się z wieloma klubami i okazało się, że odzew przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Jestem bardzo szczęśliwy, że się udało to zorganizować – mówi Antkiewicz. 

Przybyli na to spotkanie uczestnicy ze Słowacji i Czech. Specjalnie przylecieli uczestnicy z afrykańskiej Angoli. – Witamy gości z Angoli i w ten sposób stwierdzamy, że nasz pierwszy zlot jest światowy – mówił Kazimierz Antkiewicz. Później była kolorowa parada uczestników, poprzebieranych w najprzeróżniejsze stroje. Znaleźli się np. ubrani tylko w skóry dzików wikingowie, marynarze, piraci, był szejk z jedną żoną, a morsowe „służby” ścigały uciekinierów w pasiakach z napisem na plecach „ZK Rzeszów”. Były wykwintne panie i panowie w strojach francuskich baronetów, przyszły morskie syreny, które nie opuszczały Neptuna.

– Jestem zachwycona, byłam w sanatorium w Polańczyku miesiąc temu i kiedy dowiedziałam się że można tu przyjechać to się nie zastanawiałam – mówi Agnieszka Szafrańska z Myszkowa koło Częstochowy. –  Góry są przepiękne. Morsowanie dla mnie to przede wszystkim zdrowie, to szczęście i radość. Zdrowe spędzanie czasu i relaks dla całej rodziny.

Przed wejściem do wody obowiązkowa rozgrzewka, a później grupami do wody. Zabezpieczający kąpiących się płetwonurkowie z Państwowej Straży Pożarnej z Jasła, Sanoka i Brzozowa wyglądali przy nich jak kosmiczne zjawy. – Względy bezpieczeństwa wymagają naszej obecności – mówi jeden z płetwonurków.

Do wody wchodzą grupami, tak jest bezpieczniej. Chlapią się, a wielu przed wejściem do wody tarza się w śniegu, a później szybko do kąpieli. -  Bardzo dobra kąpiel – mówi Wiesław Płonowski z Gdańska. - Woda jest jednak trochę za ciepła. Gdyby miała 2–3 stopnie mniej było by dobrze – narzeka. Co kilka minut zmienia się grupa kąpiących się, są wśród nich i mieszkańcy Bieszczadów, którzy w wodzie wznoszą transparent ze swojsko brzmiącym napisem Nadleśnictwo Baligród. – Weszłam do wody po raz pierwszy – mówi Małgorzata Oleksyk mieszkanka Ustrzyk Dolnych. - Jest wspaniale, po krótkiej chwili nie czuje się zimna, a kiedy wychodzi się z wody odczuwasz się olbrzymią radość i satysfakcję – relacjonuje.

Zmieniają się kolejne grupy, ci którzy wyszli wykonują jeszcze kolejne ćwiczenia i powoli idą w kierunku budynku ośrodka. Stojący z boku człowiek, opatulony puchową kurtką dziwiłby się, że w środku zimy ludzie idą pod górę z plażowym sprzętem. - Wejście do zimnej wody powoduje przyspieszenie akcji serca. Taką kąpiel można porównać do krótkiego szybkiego biegu. - Przed zanurzeniem się wskazana jest rozgrzewka - tłumaczy Antkiewicz. - Po wyjściu trzeba się gimnastykować. Wskazane jest, by pierwsza nie trwała dłużej niż 3 minuty, żeby za bardzo nie wychłodzić organizmu. Morsowanie daje podobne efekty jak krioterapia - wskazuje.

Najmłodszy uczestnik miał 14 miesięcy i na kilka chwil zamoczył nóżki, a wszystko odbyło się bez dziecięcego strachu, a malec był bardziej ciekawy co się wokół niego dzieje niż moczenie nóg w wodzie. Najstarszymi uczestnikami byli Zuzanna i Andrzej Hajduk z Brennej.

Wszyscy uczestnicy zgodnie wskazywali na piękno Bieszczadów, urok okolicy i piękno solińskiego zalewu. Zanurzenie się w jego wodach było najważniejszą, ale nie jedyną ekstremalną atrakcją imprezy. Późnym popołudniem uczestnicy wysłuchali prelekcji na temat krioterapii i zalet zimnych kąpieli, a wieczorem było chodzenie po rozżarzonych węglach i bal karnawałowy. – Trochę się boję, bo ogień to nie woda, ale jak wytrzymałem taką zimną kąpiel to i po rozżarzonych węglach przejdę – tłumaczył Marek Wasłowski z Gdyni. - Cały problem ukryty jest w mózgu człowieka i jeśli siebie przekonasz to pokonasz wszystko, a wtedy będziesz i silniejszy i zdrowszy – przekonywał.

Zlot zakończył się zwiedzaniem Zapory Wodnej Solina – Myczkowce. – Mam dużą satysfakcję, że wszystko się udało, że wszyscy są zadowoleni, a najważniejsze, że nikomu nic się nie stało – mówił żegnając się Kazimierz Antkiewicz. – Te wszystkie niedociągnięcia jakie nam się przytrafiły trzeba zrzucić na karb pierwszego razu, w przyszłym roku będzie lepiej. Zapraszamy za rok.

Marszałek Województwa Podkarpackiego Władysław Ortyl był Patronem Honorowym Zlotu.

Z kronikarskiego obowiązku należy odnotować, że gośćmi Światowego Zlotu Morsów byli Witold Lechowski Wicewojewoda Podkarpacki i Adam Piątkowski – wójt Gminy Solina, którzy otrzymali od organizatorów pamiątkowe puchary z podziękowaniami za pomoc w organizacji imprezy. Szacowni goście gratulowali pomysłu wskazując, że jest on doskonałą promocją Bieszczadów i Podkarpacia, a także promowaniem zdrowego stylu życia. Do wody jednak nie weszli, chociaż wicewojewoda obiecał uczestnikom, że rozważy podjęcie takiej próby na kolejnym zlocie. Co zebrani przyjęli z aplauzem. 

 

Morsy nad zalewem solińskim<br/>fot. M.S. Mazurkiewicz
fot. M.S. Mazurkiewicz
Morsy nad zalewem solińskim<br/>fot. M.S. Mazurkiewicz
fot. M.S. Mazurkiewicz
Morsy nad zalewem solińskim<br/>fot. M.S. Mazurkiewicz
fot. M.S. Mazurkiewicz
Morsy nad zalewem solińskim<br/>fot. M.S. Mazurkiewicz
fot. M.S. Mazurkiewicz
Morsy nad zalewem solińskim<br/>fot. M.S. Mazurkiewicz
fot. M.S. Mazurkiewicz
Morsy nad zalewem solińskim<br/>fot. M.S. Mazurkiewicz
fot. M.S. Mazurkiewicz
Morsy nad zalewem solińskim<br/>fot. M.S. Mazurkiewicz
fot. M.S. Mazurkiewicz
Morsy nad zalewem solińskim<br/>fot. M.S. Mazurkiewicz
fot. M.S. Mazurkiewicz
Morsy nad zalewem solińskim<br/>fot. M.S. Mazurkiewicz
fot. M.S. Mazurkiewicz
Morsy nad zalewem solińskim<br/>fot. M.S. Mazurkiewicz
fot. M.S. Mazurkiewicz
Morsy nad zalewem solińskim<br/>fot. M.S. Mazurkiewicz
fot. M.S. Mazurkiewicz
Morsy nad zalewem solińskim<br/>fot. Roman Żdan
fot. Roman Żdan
Morsy nad zalewem solińskim<br/>fot. Roman Żdan
fot. Roman Żdan
autor: msm