Ustrzyki Dolne
sobota, 23 lipca 2016

Gitarą i piórem w Bieszczadzie

Gitarą i piórem w Bieszczadzie<br/>fot. Lidia Tul-Chmielewska
fot. Lidia Tul-Chmielewska

Od czasu, kiedy w Bieszczadach zostałam, życie nabrało dla mnie nowych barw i wartości, nowego smaku, jest przepełnione kakofonią dźwięku – natury i nut stworzonych przez człowieka. To tu nauczyłam się czytać poezję, czuć nuty i słyszeć muzykę. Nie ukrywam, że stało się to za sprawą „Bieszczadzkich Aniołów”, spotkania się ze Starym Dobrym Małżeństwem – poznaniem ich prywatnie. To wtedy poznałam Krzyśka Myszkowskiego z SDM-u. Dzięki niemu poznałam swoje drugie „ja”.

W Bieszczadach i o Bieszczadach się śpiewa. Począwszy od rajdów, obozów harcerskich, wędrownych, ognisk, wiat, barów, oberż, poprzez imprezy turystyczne i festiwalowe – Bieszczady wypełnione są muzyką i śpiewem.
I dlatego chcę się dzielić swoimi odczuciami, przybliżając sylwetki tych, co piszą, śpiewają, malują, rzeźbią i kochają Bieszczady. Zaczynam od „sprawcy” mojego zakochania i duszy-uczłowieczenia – Krzysztofa Myszkowskiego ze Starego Dobrego Małżeństwa.

Bardzo skromny i wrażliwy. Człowiek – fabryka dźwięku. Prywatnie ciepły, skryty w pewnym sensie typ introwertyka. Niesamowicie uzdolniony muzycznie i wokalnie. Założyciel zespołu Stare Dobre Małżeństwo. Teksty do piosenek Krzysiek czerpał z poezji Bolesława Leśmiana, Edwarda Stachury, Adama Ziemianina – ostatnio Jana Rybowicza i Bogdana Loebla. Nierozłącznie Krzysztof zapisał się wraz z SDM w muzyczna historię Bieszczad. Bez śpiewanych przez niego „Bieszczadzkich Aniołów” – do tekstu wiersza Adama Ziemianina nie byłoby Festiwalu, nie byłoby kultu „bieszczadzkiego anioła”.

W wywiadzie dla Karoliny z Fan Klubu SDM (2007r), autorka pyta Krzysztofa Myszkowskiego „Jakie są cechy charakterystyczne Bieszczadzkiego Anioła?”.
„Dla mnie są to ludzie, którzy chcą w Bieszczady przyjeżdżać i w pewien określony sposób spędzać czas. Nazywam to terminem „ku dobru”. Nie tylko ekstremalna turystyka, żeby chodzić po górach, z plecakiem typu komin i 400 kilo w tym plecaku itd.. Wszystko powinno być wyważone: trochę turystyki, trochę zabawy, trochę wódeczki, trochę muzyczki, żeby to było naprawdę cudowne. Trochę pogody i trochę błota. Ja tak spędzam czas w Bieszczadzie. Bieszczadzki Anioł to także historie bardzo drastyczne, które często kończą się tragicznie. Historia chociażby Jasia Zubowa, rzeźbiarza, który był legendą krakowskiej ASP. Gość, który był ustawiony, bardzo przystojny, młody, przyjechał tam Fiatem 125p z żoną, taką pańcią w futerku, i pieskiem, i został tam. Żona wyjechała, a on łapał klimaty rowów. Jak nie miał, za co pić to rzeźbił, jak trzeba było to się czasami ogolił. A jak pytałem:, Co Jasiu ty taki ogolony dzisiaj?” to on na to: „Zaczęła mnie męczyć monotonia budzenia się po rowach”. Po prostu takie księżycowe dzieci, zupełnie bezradni. To są Bieszczadzkie Anioły, melepectwo takie, ale wynikające nie ze złego, ale z nadwrażliwości, z tych wszystkich słabości, które oczywiście nakierowują prosto do grobu.”

To na Bieszczadzkich Aniołach spotykało się tysiące ludzi – kochających Bieszczady i muzykę, krainę łagodności, gdzie kultura, sztuka, muzyka, śpiew, historia, przyjaźń i drugi człowiek – szły wspólnie w równym szeregu. Krzyśkowi było po drodze z tą wędrówką. Jego ideologia – to „ku dobru”.
O Krzyśku mówi się, że urodził się z gitarą i harmonijką. Wydawało się wszystkim, że SDM to constans –monolit. Był i będzie. Jednak przewrotny los i tutaj wsadził swój „palec w drzwi.” Doszło do rozpadu grupy w 2012 roku. Dla mnie to bardzo prywatny i osobisty dramat, który zbiegł się z moim dramatem w życiu osobistym. Jakby coś musiało mnie dotknąć podwójnie. I jak to w życiu, padamy na kolana, by przemyśleć i potem móc iść dalej… inną drogą. Każdy ma prawo realizować się w tym, w czym czuje się najlepiej w danej chwili. I tak Krzysiek ewoluował poprzez wszystkie płyty (wydał ich 29), dojrzewał, dorastał, postrzegał inaczej świat, otwierał inne sfery uczuciowości – słychać to w jego utworach. Początkowo poezja śpiewana, turystyczna poprzez zielone bieszczadzkie „cudne manowce” aż do głębokiej, przemyślanej pełnej zadumy nad życiem – poezji Rybowicza i Loebla.

Swoja drogę twórczą sumuje w słowach na okładce płyty „Oswojony”: „Album powstał w metafizycznej komitywie twórczej z Jankiem Rybowiczem – mym Bratem Bliźniakiem w sztuce. Poetą, z którym szczęśliwie spokrewniło mnie przeznaczenie.”
By zrozumieć drogę twórczą Krzysztofa, trzeba oswoić się z tym, co śpiewa: od lekkich i zielonych „Bieszczadzkich Aniołów” aż po „Oswojony przez śmierć” lub „Zgodliwośc”.

SDM w nowym składzie koncertuje nadal w całej Polsce. Spotyka się, co roku z Polonią w USA i Anglii. Krzyśka albo się akceptuje, jaki jest albo się go nie rozumie. Jeśli wsłuchamy się w to, co śpiewa zrozumiemy, co do nas mówi.
Odsyłam Was do oswajania się z twórczością Krzysztofa Myszkowskiego, do słuchania jego dojrzałej muzyki i interpretacji utworów Jana Rybowicza. Nie są to łatwe i lekkie słowa i muzyka, to „tabletki ze słów”. Życie to nie tylko „makatka” i „kompot z rabarbaru”. Krzysiek śpiewa o naszych ludzkich rozterkach i sposobie „wyjścia z obłędu”, a dar muzyczny, jaki posiada – pozwala nam chłonąć każde słowo i zapamiętać. Nigdy nie zapomnę słów, którymi się żegnał z publicznością Bieszczadzkich Aniołów w 2008 roku: „Będę za wami tęsknił jak pies”.
Tak widzę Krzyśka Myszkowskiego, – który dla mnie w wielu momentach życia jest „ drogowskazem”
To ja tęsknię za Bieszczadzkimi Aniołami, za SDM, za Krzyśkiem Myszkowskim – jak pies.

Koncert Starego Dobrego Małżeństwa odbędzie się 28 lipca w Ustrzyckim Domu Kultury – Zapraszamy!

Gitarą i piórem w Bieszczadzie<br/>fot. Organizatorzy
fot. Organizatorzy
Gitarą i piórem w Bieszczadzie<br/>fot. Lidia Tul-Chmielewska
fot. Lidia Tul-Chmielewska
autor: Lidia Tul-Chmielewska