Ustrzyki Dolne
poniedziałek, 28 listopada 2016

Pilot nie miał zgody na lądowanie

Pilot nie miał zgody na lądowanie<br/>fot. Facebook/Bieszczady
fot. Facebook/Bieszczady

Skandal, lans wojskowych, bezmyślność i niszczenie przyrody – takie opinie można przeczytać w Internecie pod zdjęciem śmigłowca, który lądował pod Smerekiem. Są też głosy przeciwne, które mówią, że wojsko ćwiczyć musi, bez względu na ochronę przyrody.

W ostatnich dniach na Facebooku w grupie Bieszczady opublikowano zdjęcie śmigłowca, który wyładował pod Semrekiem. Jak można się dowiedzieć z komentarzy pod zdjęciem, wojsko w tej okolicy użyło również quadów. Okazuje się, że lądowanie odbyło się w ramach ćwiczeń, w których wzięły udział 7 Eskadra Działań Specjalnych, 56. Baza Lotnicza i 49. Baza Lotnicza, 12. Baza Bezzałogowych Statków Powietrznych w Mirosławcu. Ćwiczenia organizowało Dowództwo Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych o czym poinformował na FB jeden z uczestników ćwiczeń.

„W najbliższych dniach na zakończenie tego udanego roku fotoreportaż jakiego chyba jeszcze nigdy nie było - Mi-17 na połoninach z mocno hardkorowym ładunkiem.” – napisał zachwycony przygodą żołnierz.

Pod zdjęciem, na którym widać śmigłowiec stojący pod Smerekiem rozpętała się dyskusja na temat tego, czy wojska podczas pokoju powinny lądować śmigłowcami w obszarach chronionych i parkach narodowych.

„Nigdy w Parkach Narodowych nie ćwiczono. Mamy dookoła tak duże obszary do ćwiczeń, że zastanawiające co na to dyr. BPN. A szykujemy się do wielkiej dyskusji o ograniczeniu ruchu turystycznego. Jak widać dziś wiadomo kto rządzi MON! Może przećwiczyć pokonanie połoniny czołgami!” – napisał jeden z forumowiczów grupy Bieszczady.

„Ja tak sobie czytam i nie mogę wyjść z podziwu. To oburzenie „ale jak to w parku narodowym?”. Wy tak poważnie? Myślicie że oni się bawią? Dla kogo to robią? Wojna nie pyta czy można wejść i nie płaci biletu wstępu..” – pytał kolejny forumowicz.

„Pewnie się i nie bawią ,tylko czemu tam. A z tą wojna to nie przesadzaj, bo niedźwiedzie wystraszysz.” – odpisał kolejny użytkownik.

„A zastanówmy się czy rzeczywiście wojsko musi ćwiczyć akurat na chronionej połoninie w parku narodowym? Co ona ma w sobie takiego wyjątkowego, z wojskowego punktu widzenia, że te manewry akurat tam musiały się odbyć?” – zastanawiał się kolejny członek Grupy Bieszczady.

„Bynajmniej nie szykuje nam się wojna na terenach połoninnych. A i te z powodzeniem mogą zastępować rozległe odkryte, nie chronione aż tak, grzbiety na pogórzach (np. Połoninki Arłamowskie) czy w Beskidzie Niskim. Bieszczady nie są też wybitnie wysokimi górami, których brakuje nam w Polsce. Nie ma tam też teraz niesamowicie zimowych warunków, co by je wyróżniało od innych regionów. To już rzeczywiście łatwiej wyjaśnić manewry w Tatrach, bo to jedyne góry typu alpejskiego u nas. Ale Bieszczadzki Park Narodowy z wojskowego punktu widzenia niczym się nie różni od całej reszty nie chronionych polskich Karpat.”

„Szanowni Państwo - poraża mnie co tutaj niektórzy wypisują. Sam od wielu lat jeżdżę w Bieszczady i jestem wielkim ich miłośnikiem. Wczoraj i w dniach poprzednich miałem okazję być na pokładzie jednego ze śmigłowców, które uwiecznił na zdjęciu członek Grupy. Mówienie, że odbyło się to bez zgody Dyrekcji Parku jest żenujące i nieodpowiedzialne - szerzy bowiem teorię, że wojsko nie szanuje przyrody, a w szczególności parków narodowych (które figurują na lotniczych mapach jako strefy zakazane a ich granice są ściśle przestrzegane) co jest wierutnym kłamstwem. Kilkukrotne przyziemienie Mi-17 i wyjazd quadów nie spowodowały absolutnie żadnych szkód w przyrodzie Smereka - dalsza część ćwiczenia była wykonywana w innym rejonie - nie objętym granicami parku. Mówienie, że wojsko nigdy nie ćwiczyło w parkach narodowych jest bzdurą - od wielu lat odbywa się to według ustalonych z dyrekcjami zasad - i raczej sporadycznie. Jeśli ktoś nie rozumie potrzeby szkolenia w górach - mogę tylko współczuć i pogratulować dobrego samopoczucia w niepewnych czasach.” – komentował człowiek, którego post umieściliśmy jako pierwszy w naszym artykule.

Okazuje się jednak, że dyrekcja Bieszczadzkiego Parku Narodowego nie wydawała zgody na takie lądowanie. Jak pisze w piśmie do Mirosława Pieli, radnego z gminy Lutowiska dyrektor BdPN Leopold Bekier. „Pilot nie miał zgody dyrektora parku, ponieważ dyrektor nie ma podstaw prawnych do wydawania takiej zgody. Loty nad parkami narodowymi odbywają się na podstawie art. 124 ustawy o „Prawo lotnicze" z dnia 3 lipca 2002 roku (Dz.U. 2002 nr 130 poz. 1112). Poniżej cytuję w/w artykuł.
1. Zabrania się wykonywania lotów statkami powietrznymi z napędem nad obszarami
parków narodowych i rezerwatów przyrody poniżej wysokości względnych podanych przez państwowy organ zarządzania ruchem lotniczym w trybie art.122.
2. Zakazów, o których mowa w ust. 1, nie stosuje się do lotów patrolowych i interwencyjnych, wykonywanych na zlecenie zarządzających parkami narodowymi i rezerwatami przyrody, administracji morskiej oraz związanych z zapewnieniem bezpieczeństwa publicznego, bezpieczeństwa państwa, ochroną granicy państwowej lub poszukiwaniem i ratownictwem.

Dalej dyrektor Leopold Bekier informuje, że wojsko informowało telefonicznie Park o przeprowadzeniu takich lotów. Wojsko poinformowało, że są to loty związane z bezpieczeństwem i obronnością państwa.
„Był to pierwszy tego typu przypadek z lotami wojskowymi. Obecnie prawnicy sprawdzają, czy wojsko ma obowiązek informować dyrektora parku o takich lotach, ewentualnie w jakiej formie dyrektor powinien być poinformowany.”

 

 

autor: paba
źródło: https://www.facebook.com/groups/grupa.bieszczady/permalink/1147654875348917/