Ustrzyki Dolne
poniedziałek, 30 marca 2020

Świerczewski wiecznie żywy?

Miłośnicy Świerczewskiego przed pomnikiem w Jabłonkach w 2012 roku<br/>fot. Krzysztof Potaczała
fot. Krzysztof Potaczała

28 marca 1947 roku w Jabłonkach doszło do zdarzenia, które do dzisiaj nie do końca zostało wyjaśnione. Wokół niego narosło wiele mitów i teorii spiskowych. W tym dniu zginął generał Karol Świerczewski, ówczesny drugi wiceminister obrony narodowej. I to jest jedyny pewnik. W ostatnią sobotę minęła 73. rocznica tego wydarzenia. W miejscu, gdzie przez lata stał poświęcony mu pomnik, ktoś złożył kwiaty i zapalił znicze.

Śmierć generała sprawnie wykorzystano propagandowo. Świerczewskiego włączono do panteonu „świętych komunistycznych”. Z honorami pochowano go na cmentarzu wojskowym na Powązkach, gdzie spoczywa do dzisiaj.  

Różne formy upamiętnienia
Szybko upamiętniono „bohatera” wojny w Hiszpanii.  Jako swojego patrona zaczęły go przyjmować zakłady pracy (np. radomski „Łucznik”). Niemal w każdej miejscowości, zwłaszcza w południowo-wschodniej części Polski, a także na zachodzie, gdzie walczył jako dowódca II Armii Wojska Polskiego, były place i ulice jego imienia. Generał „dorobił” się sporej liczby pomników, jak chociażby bardzo okazałego w Przemyślu. Dla wielu drużyn harcerskich stał się wzorem i był tym, który miał kształtować charaktery i postawy młodego pokolenia. Duża w tym zasługa powołanego w 1954 roku Kręgu Walterowskiego, czyli tzw. Czerwonego Harcerstwa, którego czołowymi przedstawicielami byli Jacek Kuroń i Adam Michnik. Niejeden starszy czytelnik „GB” ma w swoim archiwum świadectwa ze szkoły imienia Karola Świerczewskiego, jak chociażby absolwenci leskiego LO, zaś mieszkańcy Ustrzyk Dolnych przez kilka lat chodzili po ulicy Świerczewskiego (dzisiejsza Gombrowicza).

Okrągłe rocznice
Kolejne rocznice śmierci generała Waltera były okazją do upamiętnienia jego dokonań. W partyjnej prasie (innej nie było) publikowano panegiryki na jego cześć. Jabłonki, jako miejsce śmierci, były prawie od samego początku celem „pielgrzymek”. To tutaj odbywały się centralne uroczystości, w których brały udział rzesze partyjnych działaczy oraz przedstawiciele lokalnych władz. Szczególną oprawę miały „okrągłe” rocznice. Dziesięciolecie śmierci Świerczewskiego zostało upamiętnione dużym ogólnopolskim rajdem motocyklowym pod hasłem: Motorowcy Ostatnim Szlakiem Generała Waltera. Trzydniowa impreza zakończyła się w Jabłonkach wielkim wiecem „ku czci”. To wtedy właśnie w Jabłonkach ustawiono skromny obelisk, przypominający nagrobek z charakterystycznym metalowym ogrodzeniem. Przetrwał pięć lat, aby w 1962 roku zostać zamieniony na duży, granitowy pomnik autorstwa Franciszka Strynkiewicza, który rozebrano w 2018 roku.

W 1967 roku przypadała kolejna rocznica. Tym razem dwudziesta. Obchody miały niezwykłą oprawę i trwały kilka dni. W Lesku odbyła się centralna wojewódzka akademia. Były oczywiście przemówienia i referaty podkreślające zasługi generała, a akademię zaszczycił swoją obecnością sam I sekretarz KW PZPR w Rzeszowie Władysław Kruczek.  W części artystycznej z dwugodzinnym programem wystąpił Zespół Estradowy Warszawskiego Okręgu Wojskowego. Dzień później w Jabłonkach odbył się 10-tysięczny wiec. Jego kulminacją było złożenie przysięgi wojskowej przez żołnierzy Rzeszowskiego Pułku Obrony Terytorialnej, noszącego imię, a jakże, generała Karola Świerczewskiego.  W wystąpieniu jednego z oficjeli można było usłyszeć: Na straży zdobyczy ludzi pracy stoją siły zbrojne. Żołnierze i oficerowie ludowego wojska, dla których „człowiek który się kulom nie kłaniał” powinien być wzorem i przykładem. Trudno powiedzieć dla ilu z 10 tysięcy uczestników uroczystości był tym wzorem i przykładem.W dwudziestą rocznicę ofiarowano jeszcze generałowi górę. Woronikówka, szczyt dominujący nad Jabłonkami, została przemianowana na Walter, a na szczycie umieszczono pamiątkową tablicę.

W województwie krośnieńskim nie zapomniano również o trzydziestej rocznicy śmierci „bohatera” znad Ebro. W Zespole Szkół Mechanicznych w Sanoku, którego patronem był Świerczewski, odsłonięto na frontonie budynku tablicę pamiątkową. Aktu odsłonięcia dokonała córka Karola Świerczewskiego, Antonina. Swojego patrona uczcili również pracownicy Bieszczadzkiego Przedsiębiorstwa Przemysłu drzewnego w Rzepedzi. W 15-lecie istnienia zakładu na uroczystym otwartym posiedzeniu Podstawowej Organizacji Partyjnej, 27 najbardziej aktywnym pracownikom wręczono legitymacje członkowskie i kandydackie do PZPR.

Muzeum dla generała
Do historii przeszły obchody 40. rocznicy śmieci generała w 1987 roku. Wtedy to w Jabłonkach otwarto i oddano do użytku Dom Pamięci Generała Karola Świerczewskiego. Uroczystość zgromadziła tysiące ludzi, którzy dowożeni byli przez zakłady pracy autobusami. Oficjele byli, jak to się mówi, „z górnej półki”, na czele z ministrem obrony narodowej gen. Florianem Siwickim. Przybyły również trzy córki Świerczewskiego: Antonina, Maria i Zoria.

W muzeum, będącym filią sanockiego Muzeum Historycznego, na 620 m2 umieszczono ekspozycje nawiązujące do Waltera, w tym wyposażenie gabinetu generała z mundurem, w który był ubrany w dniu śmierci. Uzupełnieniem ekspozycji były militaria. W sali audiowizualnej można było oglądać filmy: „Był taki czas”, „Generał Walter” oraz „Między Sanem a Wisłokiem”.

Podniosłą atmosferę otwarcia muzeum podkreślają słowa przemówienia wygłoszonego przez I sekretarza KW PZPR w Krośnie Józefa Tofilskiego: Dowodem żywej pamięci mieszkańców Podkarpacia o generale Świerczewskim jest inicjatywa wojewódzkiej organizacji partyjnej, budowa Muzeum-Domu Pamięci ku czci Waltera. Idea ta znalazła pełne poparcie społeczeństwa województwa i kraju, załóg zakładów pracy, instytucji społecznych (…) wielkiej rodziny walterowców. (…) Ten piękny obiekt jest wyrazem wdzięczności i pamięci, będzie służył ideowo patriotycznemu wychowaniu młodzieży.

Na szczęście nie za długo służył temu wychowaniu. Przemiany społeczno-polityczne przełomu lat 80. i 90. doprowadziły do likwidacji tego przyczółka indoktrynacji politycznej. Przez krótki czas w domu pamięci jego byli pracownicy zorganizowali muzeum przyrodniczo-łowieckie, a następnie został sprzedany prywatnej osobie.

Rajdy Walterowskie
Nieodłącznym elementem rocznicowych obchodów były imprezy sportowo-turystyczne. Do Jabłonek podążali między innymi żołnierze jednostki z Przemyśla, którzy w pełnym umundurowaniu i z rynsztunkiem pieszo szli z grodu nad Sanem do Jabłonek. Do historii turystyki pieszej przeszedł raj gwiaździsty, organizowany w kolejne rocznice i zawsze kończący się pod pomnikiem. Wielką atrakcją były nocne przemarsze.

W tym miejscu pozwolę sobie na osobiste wspomnienia. W 1977 roku brałem udział w rajdzie wraz z grupą kolegów i koleżanek z Państwowego Studium Kulturalno-Oświatowego w Krośnie. Jako słuchacze kierunku rekreacja i turystyka uczestniczyliśmy w licznych rajdach, zlotach i złazach organizowanych w tamtych czasach. Wybraliśmy ambitną trasę z Komańczy przez Chryszczatą, Wołosań do Cisnej. Zgodnie z informacją organizatora rajdu w Komańczy miał na nas czekać przewodnik. Oczywiście nie było nikogo. Dla nas, wytrawnych turystów, nie było to problemem, zwłaszcza że w gronie mieliśmy kolegę z uprawnieniami przewodnika beskidzkiego. Po jedenastu godzinach, brnąc w kopnym śniegu, dotarliśmy do Cisnej. Kolejnego dnia, schodząc do Jabłonek z Waltera, zatrzymani zostaliśmy przez organizatorów rajdu celem uformowania oficjalnej kolumny, która miała uroczyście dojść przed pomnik. To, co wtedy usłyszeli od nas panowie w czerwonych swetrach, nie nadaje się do publikacji, mimo że obecnie panuje duża swoboda w mowie i piśmie.

Do Jabłonek dotarliśmy na własną rękę, po partyzancku. Pomnik nie za bardzo nas interesował, jak chyba większość tych, którzy chodzili na rajdy ze względów turystycznych. To była okazja do pierwszego w sezonie przejścia, które stanowiło nieoficjalne otwarcie sezonu. Pod pomnikiem natomiast gromadzili się przeważnie ci, których przywieziono, nierzadko wbrew ich woli. Często byli to pracownicy zakładów pracy noszących imię Świerczewskiego, młodzież szkół, których był patronem, członkowie HSPS (Harcerskiej Służby Polsce Socjalistycznej), ZSMP.

Bardzo szybko „duch generała” zemścił się za nasz brak czołobitności wobec niego. Do Jabłonek dotarliśmy pieszo. Jeśli idzie o drogę powrotną to liczyliśmy, że jakaś litościwa dusza zabierze nas do któregoś z autobusów. Nic z tego. Dla „plecakowiczów” miejsce się nie znalazło. Nie było wyjścia. Pieszo przemierzyliśmy drogą dziewięć kilometrów do Baligrodu, licząc na jakiś autobus PKS. Ostatni odjechał pół godziny przed naszym przybyciem. Dzięki wyrozumiałości jednej z mieszkanek  Baligrodu, udało się nam w 20 osób przespać w pokoju o powierzchni kilku metrów kwadratowych.

Ot, taka to była polityka rajdowa w wykonaniu licznych uczestników tej imprezy. Przez wiele lat jego organizatorem był leski Oddział PTTK. W rajdzie uczestniczyło, w zależności od lat, od kilkuset do kilku tysięcy, przeważnie młodych ludzi. W 1984 roku po dwuletniej przerwie (stan wojenny) organizację rajdu przejął Bieszczadzki Oddział PTTK w Ustrzykach Dolnych.To wtedy powoli kończyło się polityczne zadęcie, na rzecz turystycznego wymiaru, choć nie obywało się też bez polityki. Ostatni rajd walterowski, w formule zlotu gwiaździstego,  został zorganizowany w kwietniu 1990 roku.

Znicze wciąż płoną
Kiedy wydawało się już, że rajdy walterowskie odeszły bezpowrotnie do lamusa, w 1999 roku grupa turystyczna z Jarosławia reaktywowała imprezę, organizując w okolicach daty śmierci generała I „Walterowski” Rajd Turystyczny. Jak zaznaczy jeden z inicjatorów rajdu, nawiązanie do rajdu walterowskiego nie miało i nie ma podtekstu politycznego ani ideowego. Stąd też słowo „walterowski” zostało ujęte w cudzysłów. Jesteśmy bardzo zżytą grupą przyjaciół i znajomych, którzy poznali się w latach 80. na rajdach i chcemy kontynuować te nasze turystyczne tradycje.

Od 1999 roku wyruszali na przełomie marca i kwietnia w Bieszczady. Niekoniecznie zahaczając o Jabłonki. Po kilku latach, mając na względzie, że wielu osobom ten walterowski przydomek może przeszkadzać, zrezygnowali z niego. Nie zrezygnowali jednak z chodzenia na rajdy. W tym roku na początku kwietnia mieli w planie wyruszyć po raz 21. Z wiadomych względów na razie do tego nie dojdzie.

Po wieloletnim okresie czczenia generała przyszedł czas na jego „odbrązowienie”. Szkoły i zakłady pracy pozbyły się patronatu. Place i ulice przyjęły imiona nowych patronów. Pomniki zniknęły z przestrzeni publicznej. Ponoć w jednym przypadku przerobiono pomnik Świerczewskiego na Andersa,. Jeden łysy i drugi łysy, było łatwiej. Być może to tylko anegdota. Nie wszystkie jednak środowiska łatwo rezygnowały z czczenia jego pamięci. Najgorliwszy pod tym względem był Sojusz Lewicy Demokratycznej z Rzeszowa, którego przedstawiciele rokrocznie przez wiele lat przyjeżdżali do Jabłonek, aby uczcić pamięć generała.

W 2012 roku doszło do kontrowersji wokół obchodów rocznicowych. Organizujące je rzeszowskie stowarzyszenie Lepsze Dziś, korzystając z 10-tysięcznej dotacji z Podkarpackiego Urzędu Marszałkowskiego, zafundowało uroczystość gloryfikującą Karola Świerczewskiego. Spotkało się to z ostrymi protestami środowisk historycznych, związanych z IPN, w tym szefa IPN Łukasza Kamińskiego oraz profesora Jan Żaryna.  

Od śmierci Karola Świerczewskiego minęły 73 lata. Od przełomu polityczno-społecznego lat 80. i 90. ponad trzydzieści. Od rozbiórki pomnika generała dwa lata. W miejscu, gdzie przez kilkadziesiąt lat rokrocznie gromadziły się, a może gromadzono, tłumy ludzi,  aby uczcić pamięć Waltera, dzisiaj pozostał pusty plac. Pusty plac, na którym jednak ktoś rankiem 28 marca złożył kwiaty i zapalił znicze.

W tym miejscu i w takich okolicznościach przypomina się jedna z myśli nieuczesanych Jerzego Stanisława Leca: burząc pomniki oszczędzajcie cokoły – mogą się jeszcze przydać.

 

Luty 2018 roku. Demontaż pomnika generała Waltera w Jabłonkach<br/>fot. Krzysztof Potaczała
fot. Krzysztof Potaczała
Stary pomnik Karola Świerczewskiego<br/>fot. Wikipedia
fot. Wikipedia
Rajd Walterowski, lata 70. XX wieku <br/>fot. Franciszek Adamczyk
fot. Franciszek Adamczyk
28 marca 2020 r. w miejscu śmierci Świerczewskiego znów pojawiły się kwiaty i znicze.<br/>fot. Adam Leń
fot. Adam Leń
autor: Adam Leń


powiązane artykuły: