Ustrzyki Dolne
sobota, 3 sierpnia 2019

Bieszczady na starej fotografii. Stalin na ustrzyckim rynku.

Stalin - źródło: fotopolska.eu<br/>fot. Stalin - źródło: fotopolska.eu
fot. Stalin - źródło: fotopolska.eu

Kontynuujemy cykl prezentujący Bieszczady w archiwalnych fotografiach. Zbigniew Maj z Wetliny, przewodnik turystyczny, redaktor naczelny czasopisma „Bieszczady Odnalezione”, inspirowany starymi fotografiami, przypomina czytelnikom Gazety Bieszczadzkiej, jak to onegdaj w Bieszczadach bywało.

Ustrzyki Dolne, jedno z dwóch miast - obok Leska - pretendujących do miana stolicy Bieszczadów, ma w swojej najnowszej historii niezwykły epizod. Jest jedynym naszym miastem, które w okresie powojennym, po sześcioletnim okresie przynależności do innego państwa, powróciło do Polski. Otóż w latach 1945-51 Ustrzyki Dolne razem z okolicznymi miejscowościami znalazły się w granicach powiększonego o nasze przedwojenne kresy wschodnie Związku Radzieckiego.

Sowieci natychmiast po zajęciu tych terenów, jeszcze w czasie wojny, wprowadzili tutaj swoje porządki. W wielu okolicznych wioskach, które później wraz z Ustrzykami powróciły do Polski w roku 1951, założone zostały rolnicze spółdzielnie produkcyjne, zwane powszechnie kołchozami.

Zmieniło się w tym czasie także samo miasto. Mocno zaniedbane w czasie wojny, po jej zakończeniu, w okresie przynależności do naszego wielkiego sąsiada, podupadło jeszcze bardziej. Rosjanie „przyozdobili” je natomiast ogromną ilością komunistycznych haseł, rozpiętych nad głównymi ulicami miasta, i powywieszanymi na kamieniczkach.

Pojawiła się też inna, specyficzna ozdoba ustrzyckiego rynku. Była to naturalnej wielkości postać Stalina, pomalowana srebrnego koloru farbą, ustawiona na betonowym cokole, w południowej pierzei rynku. Pomnik znajdował się w pobliżu budynku synagogi, po prawej stronie głównej ulicy miasta, patrząc od strony Leska.

Stał sobie towarzysz Stalin w tym miejscu przez kilka powojennych lat, dumnie spoglądając na mieszkańców miasteczka ze swojego potężnego, pomalowanego na biało cokołu, trzymając w dłoni swój nieodłączny atrybut - fajeczkę. Otoczono go gustownym drewnianym płotkiem, a wokół pomnika posadzono młode drzewka, by w przyszłości dodały uroku temu szczególnemu miejscu i osłoniły towarzysza przed nadmiarem promieni słonecznych.

Ale niespodziewanie dla niego, w 1951 roku zmieniła się sytuacja geopolityczna tego niewielkiego zakątka. Wtedy to okolice Ustrzyk Dolnych, Czarnej i Lutowisk, w wyniku umowy pomiędzy Polską a ZSRR o wymianie terenów przygranicznych, wróciły - po sześcioletnich tutaj rządach sowieckich - do Polski. Towarzysz Stalin znalazł się w osamotnieniu, na „bratniej” lecz obcej jednak dla niego ziemi. Przez kilka jeszcze lat otoczony opieką przez gorących zwolenników panującego wówczas ustroju, pielęgnowany, czyszczony i podmalowywany gdy zaszła taka potrzeba, bowiem sporadycznie profanowany był przez przeciwników towarzysza Stalina i ustroju na którego stał straży.

Wielokrotnie na samym pomniku i w jego pobliżu pojawiały się obraźliwe napisy i atrybuty, w które „niewdzięczni” mieszkańcy miasta wyposażali towarzysza Stalina. Dla trzech młodych ludzi, którzy po wizycie w miejscowej knajpie wpadli na pomysł ubrania wodza w gustowną kufajkę, przygoda ta skończyła się niezbyt przyjemną wizytą w miejscowym Urzędzie Bezpieczeństwa, a dla dwójki z nich wyrokami skazującymi.

Pomnik stał sobie jednak niezagrożony aż do 1953 r. kiedy to umarł jego moskiewski „oryginał”. Wtedy to ustrzycki „towarzysz” znalazł się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Natychmiast uznano bowiem, że pomnik znienawidzonego tyrana koniecznie trzeba zburzyć (chociaż wielu mieszkańców miasta z przyjemnością zrobiłoby to znacznie wcześniej). Ostatecznie stało się to już po zmianach politycznych w naszym kraju, które miały miejsce w roku 1956. Postanowiono wtedy, że najwyższy już czas rozliczyć się z „ustrzyckim” Stalinem. Rozemocjonowany tłum ruszył w kierunku pomnika, którego nikt już nie miał ochoty, ani też odwagi ochraniać.

Istnieją dzisiaj rozbieżne zdania na temat tego, co stało się z pomnikiem towarzysza Stalina. Faktem bezspornym jest jedynie to, że przy użyciu sprzętu ciężkiego i łańcuchów strącono najpierw samą figurę z cokołu, który stał sobie pusty przez pewien czas na ustrzyckim rynku (uwieczniono go na zdjęciu z 1957 roku). Jedni twierdzą, że posąg Stalina zakopano w dole z wapnem, inni że wrzucono go do Strwiąża. Jak było naprawdę, trudno dzisiaj stwierdzić z całą pewnością, chociaż bardziej prawdopodobną wydaje się ta druga wersja. Podobno drobne części towarzysza zabrali sobie na pamiątkę pracownicy w czasie burzenia pomnika (jeden miał ponoć przywłaszczyć sobie nos, inny ucho, a jeszcze inny słynną fajeczkę dyktatora). Mieszkańcy miasta opowiadali też o tym, jakoby jeden z gorących zwolenników towarzysza Stalina, udał się nocą nad Strwiąż, by uratować chociaż część pomnika. Zabrał wtedy do domu głowę Stalina, którą przetrzymywał u siebie aż do śmierci.

Spójrzmy jeszcze raz na piękne zdjęcie centralnej części Ustrzyk Dolnych, a zauważymy natychmiast, że miasto wyglądało wtedy nieco inaczej niż dzisiaj. Widzimy na nim niewielki jedynie wycinek krajobrazu, jednak nawet tak „wąski” kadr daje nam pewne wyobrażenie o czasach, gdy miasto zaczynało dopiero dźwigać się po okresie zawieruchy wojennej i powojennej.

Warto zwrócić uwagę na wzgórze w tle, będące północnym krańcem grzbietu Równia. Dzisiaj zadrzewione, wtedy jak widać – bezleśne. W tym przypadku nie jest to jednak efektem masowej wycinki lasów, jak utrzymują niektórzy. Są to dawne pola uprawne, poprzedzielane licznymi miedzami. W przeszłości bowiem, mieszkańcy tego biednego, galicyjskiego miasteczka, byli też po części rolnikami.

Na zdjęciu widzimy - tuż za pomnikiem - zaparkowany traktor i uwijających się przy budowie jakiegoś obiektu robotników. Po prawej stronie natomiast, jedną z wielu zaniedbanych kamieniczek, pobieloną co prawda, lecz nietrudno zauważyć osypujący się tynk, zniszczone okna i poszycie dachu. Tak wtedy wyglądała większość ustrzyckich kamieniczek.
Kilka lat wcześniej, wiosną 1952 roku pomnik Stalina powitał mojego Tatę, który przybył do Ustrzyk Dolnych niemal tuż po korekcie granicy. To co ujrzał dalekie było od tego, co spodziewał się ujrzeć w tej pięknej – w co wcześniej ani przez chwilę nie wątpił - krainie. Pomnik był jedynie dopełnieniem ogólnego wrażenia, jakie zrobiło na nim to miejsce.

Straszliwie zaniedbane, brudne, zaśmiecone miasteczko. Szare i nijakie, zwłaszcza przy ponurej pogodzie jaką przywitały go Bieszczady. Dziurawe ulice, dziurawe chodniki, rozsypujące się kamieniczki, a przynajmniej sprawiające takie wrażenie. To wszystko działało na owych pionierów powojennego osadnictwa bieszczadzkiego bardzo przygnębiająco. I jeszcze na dokładkę w centralnej części miasta postać ponurego wodza, spoglądającego na to wszystko ze swojego cokołu.

Później mój Tata wielokrotnie odwiedzał to miasto, wędrując pieszo lub furmanką konną (podróżując zawsze przez górę Żuków), i oswoił się z jego wyglądem. Zwłaszcza, że z biegiem czasu miasteczko zaczęło się zmieniać, i były to zmiany korzystne. Wyremontowano kamieniczki, zmieniono nawierzchnię głównej ulicy, naprawiono chodniki, a w rynku pojawiło się dużo zieleni. Pojawiły się też nowe sklepy, restauracje, kawiarnie i inne lokalne atrakcje. Jednak to pierwsze negatywne wrażenie pozostawiło trwały ślad w jego pamięci już na całe życie, podobnie jak widok pomnika towarzysza Stalina na ustrzyckim rynku.

Zdjęcie współczesne ukazuje, w jakim stopniu zmienił się wygląd tej części ustrzyckiego rynku. Widoczne na dalszym planie wzgórze, porośnięte jest już dzisiaj młodym, pięknym lasem. Pojawiły się nowe budynki i znacznie podrosły drzewa posadzone ongiś przy pomniku Stalina. Miejsce gdzie stał on w latach pięćdziesiątych znajduje się za wysoką tablicą informacyjną z literką „P”, z oznaczeniem miejsca parkingowego dla inwalidy.

 

Bieszczady na starej fotografii. Stalin na ustrzyckim rynku.<br/>fot. Z. Maj
fot. Z. Maj
autor: ZM