W dniu 14 września 2017 roku znaleziono na stoku góry Laworta, na bukach, zawieszony, rozbity mały samolot – awionetkę bez znaków rozpoznawczych i bez pilota. Wyjaśnianie wypadku trwa. Zachodzi podejrzenie przemytu. Udzieliłem telewizji „Polsat” długiego wywiadu o historii szlaków przemytniczych na tym terenie.
Wróciły wspomnienia. Obejmując w 1969 roku leśnictwo Łodyna, mój poprzednik leśniczy Jan, odchodząc na emeryturę, zapoznał mnie z historią pewnej, wąskiej drogi. Wiodła ona z Łodyny na wysokości obecnej remizy strażackiej do lasu na Laworcie, wzdłuż potoku wśród starych drzew i dochodziła do dużej polany przy szczycie góry. Dawniej Laworta była górą zagospodarowaną rolniczo. Drzewa były tylko nad potokami, a stary drzewostan zaczynał się dopiero na wysokości wsi Dźwiniacz. Do dzisiaj są pozostałości po polach uprawnych i starej drodze biegnącej z Brzegów Dolnych (Berehów) do Łodyny. Są też okopy z wojen światowych. Obecny las na Laworcie powstał w dużej mierze dzięki przyrodzie wspomaganej ludzką ręką. Według słów ówczesnego leśniczego, właśnie tędy przebiegał szlak przemytniczy i kurierski. Z Liskowatego, poprzez Młyny, obok kopalni ropy w Łodynie, przez górę schodził na drugą cześć Łodyny i Lawortę, Strwiążek do Ustjanowej. Do 1975 roku okoliczna ludność kosiła łąkę, składając siano na prowizorycznych płozach z olszy i po śniegu ściągano do gospodarstw. Dostałem polecenie zalesić łąkę i historyczna droga przestała istnieć.
Na pytanie redaktora, czy nie dziwimy się przelatującym samolotom, przedstawiłem dzieje związane z lotnictwem z przed okresu II W.Ś. jak i po 1951 roku, gdy tereny te wróciły do Polski (AKCJA H-T).Wspaniała szkoła pilotażu znajdowała się przed II W.Ś. w Ustjanowej, przecież to za drugą górą. Od lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, ukształtowanie terenu wykorzystywali do ciągłych lotów ćwiczebnych piloci polscy jak i radzieccy na samolotach odrzutowych. Pamiętna katastrofa samolotu wojskowego radzieckiego w Olszanicy. W latach 80-tych ubiegłego wieku, szkolono pilotów wietnamskich, gdyż teren tutejszy był podobny do ich gór. Odrzutowce przelatywały na małej wysokości 400-500 metrów. Góra Laworta ma ok.750 metrów wysokości, górowała nad torem lotów odrzutowców. Pewnego dnia, szacując z kolegą myśliwym Edwardem, szkody od zwierzyny leśnej w pszenżycie u rolnika w Łodynie, padliśmy w zboże aby nie zdmuchnął nas pęd powietrza od przelatujących odrzutowców. Kolega Edward był działaczem „Solidarności” w kombinacie w Ustjanowej, więc kazałem mu spokojnie leżeć w zbożu, bo może to jego szukają. Rozmawiając ze znajomym, powiedział, że jak odrzutowce przelatywały nad Lawortą, to dzieciaki wskakiwały do basenu na Strwiążku (starsi pamiętają ten basen). Po upadku Z.S.R.R. pewnego ranka, doliną od Ustrzyk Dolnych nad Brzegami Dolnymi, Łodyną w kierunku kopalni, leciał bojowy helikopter oznakowany dużą czerwoną gwiazda na kadłubie. Wzdłuż drogi rosły duże topole. Uginały się i gubiły gałęzie, gdy ten olbrzymi, metalowy ptak przeleciał nad ich czubkami. Moja sąsiadka hodowała wypasione, białe indyki. Przerażone ptaki pofrunęły na dach stodoły. Następnego ranka, powtórka z przelotu. Ponoć był przerzut ludzi ze wschodu. Przelot śmigłowców Straży Granicznej, Pogotowia Lotniczego, samolotów zrzucających szczepionki przeciwko wściekliźnie u lisów, to dla nas nie atrakcja. Do tego dochodzą loty helikopterów i samolotów transportowych wojskowych związanych z ćwiczeniami w Trzciańcu i w Bieszczadach. Loty turystyczne małymi samolotami, loty motolotniami po naszym niebie, to zwykły widok. Po przelotach samolotów pasażerskich, pozostają długo, białe pasy wśród obłoków. Jak z tego wynika, przelot aeroplanu, nie powoduje, że nasze dzieci otwierają ze zdziwienia szeroko buzie a kury u sąsiada przestają się nieść. Ubawiłem się, gdy pewna pani stwierdziła, że w nocy, gdy rozbiła się na Laworcie awionetka, widziała zrzucane paczki na górę. Na pytanie, czy wskaże policji miejsce domniemanego zrzutu, zmieszana odeszła.
Wywiad ze mną miał się ukazać w „Polsacie- Wydarzenia” 15.10.2017 roku o godz.18.50. Z synem i wnukiem w napięciu oczekiwaliśmy na relację. Około godziny 19.15 wystąpiłem w roli głównej, wygłaszając jedno zdanie: „W Bieszczadach jest bieda i dlatego jest przemyt”. Jedno zdanie wyrwane z kontekstu. Następnego dnia dzwoni kolega z Kołobrzegu, tytułując mnie szefem przemytników i pyta ,czy nie obawiam się zemsty mafii.
To tylko kilka epizodów z naszego pięknego i spokojnego życia w Bieszczadach.
Darz Bór