Ustrzyki Dolne
środa, 14 lutego 2018

Pamiętacie misia z Polany? Wiemy co z nim się dzieje!

Pamiętacie misia z Polany? Wiemy co z nim się dzieje!<br/>fot. Łukasz Wierciński - czytelnik
fot. Łukasz Wierciński - czytelnik

Dokładnie rok temu „bieszczadzki” internet żył informacją o niedźwiedziu, który krążył wokół obejść w Polanie. Miś nie bał się ludzi i na pierwszy rzut oka był bardzo wychudzony, dlatego padło podejrzenie, że może być chory. Ślady jego niedźwiedziej działalności, wciąż śledzą pracownicy Bieszczadzkiego Parku Narodowego.

Na początku lutego 2017 roku do naszej redakcji zaczęły przychodzić zdjęcia i informacje o młodym niedźwiedziu, który krąży wokół zabudowań w Polanie. Zwierze nie było agresywne i ewidentnie nie bało się ludzi. Nasi czytelnicy zauważyli jednak, że niedźwiedź ma drgawki i zaczęli się martwić o jego zdrowie. O tym, że miś wychodzi na drogę oraz zbliża się do domów została poinformowana Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Rzeszowie, która na miejsce wysłała pracownika, po to by ocenił sytuację. 16 lutego niedźwiedź, został złapany i wywieziony w bezpieczne miejsce.

Akcja złapania misia była przeprowadzona przez specjalistów z Bieszczadzkiego Parku Narodowego, dwóch weterynarzy, pracowników nadleśnictwa Lutowiska – niedźwiedź znajdował się na ich terenie oraz Straży Parku. Jedną z osób, która uczestniczyła w akcji był obecny zastępca dyrektora Bieszczadzkiego Parku Narodowego dr Przemysław Wasiak. – Według mojej oceny i służb weterynaryjnych czyli Szymka Skiby, który dobierał leki i emerytowanego powiatowego lekarza weterynarii Józefa Amarowicza niedźwiedź był w bardzo dobrej kondycji. Może był trochę wychudzony, ale jego tkanka tłuszczowa wyglądała tak, jak u każdego niedźwiedzia po wybudzeniu, o tej porze roku. Co do drgawek o których wspominali turyści, bo my ich nie widzieliśmy, to mogły one wynikać z wybudzania się misa ze snu. Takie drgania mięśni można zauważyć również u innych wybudzających się niedźwiedzi – dodaje.

Uratowany przed zostaniem maskotką
Pracownikom parku, praktycznie w ostatniej chwili udało się uratować niedźwiedzia przed zostaniem „maskotką turystów”. - W pewnym momencie zjeżdżało się tam po 30 aut, ludzie robili mu zdjęcia i dokarmiali. W dzień kiedy go usypialiśmy, było tam kilkadziesiąt samochodów. Turyści przyjeżdżali po to, by stanąć z aparatem, w otwartym oknie i robić mu zdjęcia. Zagrożenie dla nich było spore, a do tego zakłócało nawyki pokarmowe niedźwiedzia– wyjaśnia wicedyrektor.

Służby odpowiedzialne za złapanie i wywiezienie misia akcję przeprowadziły fachowo. – Początkowo planowaliśmy, że niedźwiadek zostanie zwabiony do pożyczonej z Tatrzańskiego Parku Narodowego klatki-pułapki. Planowaliśmy najpierw przewieźć go bez usypiania, niestety zwierzak nie chciał do niej wejść, wobec czego został uśpiony, przełożony na plandekę i włożony do klatki – mówi dr Wasiak.

W wyniku tamtej akcji, niedźwiadek został przewieziony w głąb parku, gdzie nie ma ingerencji turystów, zabudowań i asfaltowych dróg, które kojarzyły mu się z ludźmi i tym, że dostaje od nich jedzenie. – Chodziło o to, aby nie utrwalał w sobie nawyku, że wychodząc na drogę asfaltową dostaje pokarm. Miś został przez nas zaopatrzony w pokarm, bo na miejsce przewieźliśmy dzika, którego dzień wcześniej upolowały wilki.

Pochodził po okolicy i wrócił
Przez dość długi okres był monitorowany na miejscu przez specjalistę od niedźwiedzi Bartosza Pirgę, pracownika BdPN. – Dość długo trzymał się tego miejsca, wyjadał sobie resztki dzika, po czym powędrował dalej w swoich sprawach – mówi uśmiechając się dyrektor Wasiak. – Od tamtego czasu nie było zbyt wielu informacji o tym misiu. Za radą doktora Skiby, rozjaśniliśmy mu na grzbiecie nieszkodliwym środkiem trochę sierści, po to by można było go rozpoznać. Od tamtego czasu sierść mu już ściemniała, jednak ostatnio nasz pracownik zaobserwował bardzo podobnego niedźwiedzia w tej okolicy. Uważamy, że jest to ten sam niedźwiadek, bo zgadza się jego wiek i to, że żeruje właśnie w tym rejonie. Uważamy, że to jest właśnie niedźwiedź, który rok temu został przewieziony z Polany – dodaje dr Wasiak.

Pracownicy Bieszczadzkiego Parku Narodowego nie kryją zadowolenia z tego, że niedźwiedź zaklimatyzował się w nowym środowisku. – To nas bardzo podbudowało, bo to świadczy o tym, że ta akcja zakończyła się sukcesem – cieszy się wicedyrektor. - Niestety po przeprowadzaniu takich akcji nigdy nie mamy pewności co się stanie z takim niedźwiedziem. Często zwierzęta lgną do ludzi, a na Ukrainie czy na Słowacji mogą być zastrzelone. Ale my uważamy, że nasz miś sobie bezpiecznie bytuje tam gdzie go zostawiliśmy.

 

autor: paba


powiązane artykuły: