Nie każdy miłośnik Bieszczadów miał okazję odwiedzić wschodnią enklawę Bieszczadzkiego Parku Narodowego, a warto wiedzieć, że z Tarnawy do Dźwiniacza Górnego wytyczony został ciekawy szlak.
To trasa mało dotąd spopularyzowania i przez turystów raczej niedoceniana, bo nie oferuje zdobywania szczytów. A przecież dostarcza wielu okazji do obserwowania dzikiej przyrody, odkrywania zatartych przez czas śladów historii, a także daje sposobność do głębokiej kontemplacji i wyciszenia. Ścieżka jest już dobrze wyznakowana, a niebawem będzie też dokładnie opisana.
Przejście pętli zajmuje ok. 3-4 godzin. Poruszamy się w terenie raczej płaskim – choć z pięknymi widokami na połoniny (widać stąd kolejno od lewej: Halicz, Kopę Bukowską, Krzemień i Bukowe Berdo). Na wyciągnięcie ręki mamy Ukrainę, gdyż znaczną część drogi przemierzamy wzdłuż granicznego Sanu. Dużym walorem krajobrazu są rozległe, kwieciste łąki, wśród których odnajdujemy XIX-wieczne kapliczki, często ukryte pod okapem starych lip. Rozłożyste drzewa wskazują nam też miejsca dawnych domostw. Pod nimi wczesnym latem kwitną łany chabra miękkowłosego i kosaćca żółtego – to pozostałości po dawnych ogrodach. Na dawnych podwórzach znajdziemy też łany pokrzyw, ostu łopianowatego i bzu hebdu.
Historycznym walorem są tu również dwa cmentarze, na których zachowały się ciekawe nagrobki – z napisami w języku polskim i rusińskim. Wokół nich rośnie wieniec sędziwych lip i jesionów, często tu rażonych piorunami, co ukształtowało ich dramatycznie postrzępioną sylwetkę. W lipcu na cmentarzach złocą się łany smotrawy okazałej, rośliny o znaczeniu kulturowym, często sadzonej przy nagrobkach, kapliczkach i cerkwiskach. Podobne kwiaty, lecz na wyższych pędach, znajdziemy też przy kapliczce – to oman wielki.
W kompleksach łąkowych przemierzamy bogatą mozaikę kwitnących płatów – w miejscach wilgotnych z wiązówką, bodziszkiem błotnym, miętą długolistną i ostrożeniami. Łąki świeże, a więc stosunkowo suche, rozpoznamy po rudej „mgiełce” delikatnej trawki – mietlicy, dlatego mówimy o górskiej łące mietlicowej, w której na żółto licznie kwitnie: groszek łąkowy, dziurawiec czteroboczny, komonica łąkowa. Na fioletowo – świerzbnica polna oraz chaber łąkowy i austriacki, na niebiesko – wyka ptasia oraz dzwonki - rozpierzchły i skupiony. Raz po raz mijamy śnieżnobiałe bukiety wieczornika damskiego – jednej z najstarszych roślin ozdobnych, tu prawdopodobnie zdziczałej z upraw (wysokogórskiego krewniaka z Czerwonej Księgi - wieczornika śnieżnego znajdziemy na Bukowym Berdzie).
Wędrując w ciszy możemy nasłuchiwać licznych tu ptaków, takich jak strzyżyki, trznadle, derkacze i gąsiorki. Wzdłuż sanu spacerują czaple siwe i bociany czarne. Słychać tu również donośny pisk brodźców. Nie brak ptaków drapieżnych: myszołowów, orlików czy nawet orłów przednich. Na łąkach można obserwować pasące się jelenie, a pośród licznych tu rozlewisk – wydry i bobry, które najczęściej zajmują się lepieniem z błota kolejnych tam. Miejscami natrafimy ślady wilka. Liczne są tu drobne ssaki, gady i płazy. Na każdym kroku trafiamy też ciekawe gatunki owadów. Stare drzewa porośnięte są różnobarwnym kobiercem porostów, a w ich pniach liczne są dziuple i kuźnie dzięciołów.
W smugach łęgowych lasów nad Sanem i jego dopływami, pod okapem wierzby kruchej i olszy szarej, znajdziemy kilka gatunków tojadu – najsilniej trującej rośliny Bieszczadów. Rośnie tu również największy skrzyp Polski – skrzyp olbrzymi, jak również dzwonek szerokolistny - o największych kwiatach w swym rodzaju. W runie licznie tu rośnie trybula leśna, lepiężnik różowy i bniec czerwony. W potoku nurkuje pluszcz. Zajrzyjmy też pod kamienie, gdzie znajdują się larwy chruścików, jętek i widelnic oraz malutkie skorupiaki – kiełże.
Najdalej wysuniętym punktem szlaku jest torfowisko wysokie „Dźwiniacz”. Na miękkiej kopule dominuje dziś borówka bagienna z bagnem zwyczajnym. Późnym latem miejscami kwitnie wrzos, który jest efektem przesuszenia torfowiska. Gdzieniegdzie odsłaniają się jeszcze poduchy żywych torfowców, na których rosną drobne krzewinki: żurawina błotna, modrzewnica północna i bażyna czarna. Pod naszymi nogami czujemy wyraźną sprężystość – to efekt grubego pokładu torfu, który może dochodzić do 5 metrów głębokości.
Zróżnicowanie siedlisk Tarnawy jest na tyle duże, że turysta z zamiłowaniem przyrodniczym czy historycznym z pewnością nie będzie się tu nudził. Z kolei laika tutejsza historia i natura zainspiruje do głębszego jej poznawania. Teren może być doskonałym warsztatem plenerowym dla fotografików i malarzy. Dostarcza też wiele treści refleksyjnych. A dla osób, które lubią bardziej dynamiczny rodzaj wędrowania, Bieszczadzki PN przygotował możliwość jazdy konnej w terenie, który można przemierzać wierzchem i w bryczce. Przy okazji warto też zaznajomić się z rodzimą rasą konia huculskiego (Stanica Konia Huculskiego w Tarnawie Niżnej BdPN) – żywym połączeniem tutejszej natury z historią.
FOT. ADAM SZARY
fot. stanicy - Liliana Murawska